eter chronicles
podobno oddychamy razem
w dwóch oddalonych strefach czasowych
zdajemy sobie ze wszystkiego sprawę
wspólnie jesteśmy tacy nieprzytomni
w radiu fragment koncertu Tori Amos
za oknami cichnące pasma pozmrokowe
czyjeś pijackie kroki
gasną powoli rzędy kandelabrów
pod ich czujnym okiem
ostatnie zabłąkane pary
chemiczni sprzymierzeńcy nocy
wracają bezsenni kolędnicy
emitując tymczasowym szczęściem
nadsłuchujemy z niedowierzaniem
są dużo młodsi i samowystarczalni
my nadal względem siebie jak metafory
zamknięci na senne odsłony znaczeń
nie mamy już swoich imion
mamy emblematy na piaskowych pelerynach
i projektory złudzeń
nie mamy szans na zanurzenie
w wodach brakuje nam tchu
jesteśmy zbyt słabi
zbyt maniakalni
stoimy na płaszczyznach
ruchomych ogłupień
wyznajemy tylko jedną religię
kult wiecznego nieświadomego snu
w powłokach bezkształtnej mandali
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.