Ewa
Pomyślała sobie Ewa
Może podejść by do drzewa?
I skosztować zeń owoca
Który mi się śnił po nocach.
Przyczajona już za krzakiem
I z owocu tego smakiem
Co tu robić? Trudna rada.
Już do drzewa się podkrada.
Oglądając się dookoła
Słyszy że ktoś do niej woła
To Belzebub, chytra sztuka
Do serduszka Ewy puka.
Zerwij, zjedz ja bardzo proszę
Winę za to ja ponoszę
Omamiona tą zachętą
Rwie więc owoc bardzo prędko.
Ale rozkosz podniebienia.
Cały świat się nagle zmienia
Jestem naga, cóż za czary.
Nie widziałam tego wcześniej? nie do
wiary.
Listek figi więc zerwała.
I w ten sposób się ubrała.
Do Adama szybko bieży
Jedz kochany, owoc świeży.
Jedz Adasiu, mężu mój
A zobaczysz jaki masz na sobie strój.
Adam gapa, owoc je
I zobaczył że też nagi jest.
Ojciec na nich pogniewany.
Wygnał ich za raju bramy.
Teraz jęczą i szlochają
Łaski Ojca już nie mają.
Sławek
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.