ezoterra
w lewym skrzydle Uriela zalęgły się
kubiczne larwy
od teraz do końca eonu przygaśnie
błyskotliwe
spojrzenie serafinów
usta Iblisa wymawiają ostatnie zaklęcia
skierowane w głęboki fiolet boskiego tronu
odsłonięty pejzaż przekracza na
wyciągnięcie dłoni
granicę ludzkiego pojęcia
w nogach Lilith rozciąga się mgławica
lotnych fluidów, pradawnych cząstek
ożywionej materii.
fragmenty apokalipsy przechadzają się
dostojnie po krawędziach żywiołów
zachęcają się wzajemnie
do wzmożonego wysiłku
pragnienie mocy nie daje usnąć
kręgi w plenerach astralnych
przepuszczają kolejne porcje stygmatów
układ nadal trwa
smukłość rąk tych istot przypomina źdźbła
kwitnących zbóż
trochę z renesansowych obrazów
trochę z płócien Beksińskiego
z każdym ich poruszeniem
na ziemi dokonuje się tysiąc zapłonów serc
wszystkie poranki świata wymawiają wtedy
wspólną inwokację prosząc o odrobinę
wytchnienia w obcowaniu z ludźmi
nam pozostają jedynie drżenia rąk i płytki
oddech wolnej woli skupiony na
przemierzaniu kolejnych tras kamaloki
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.