Fala nienawiści
Zatoka, w której zawsze słońce wychodzi po
burzy
Tam gdzie bez odpoczynku płomień się
żarzy
Minimalnie w zdradzie się zanurzy
O powrocie jednak nieustannie marzy
Nikt go nie ugasi, ale owszem ponagli...
Są Ci za i przeciw, jak to w życiu
Wiele krytyki tych, którzy przeznaczenia
nie odgadli
I tak trwają, w sztuczności, w ukryciu
Zamalować wszystkie negatywy, każdy
najdrobniejszy ubytek
Być idealnym w monotonnych świata
kolorach
Przyklejony, zestarzały uśmiech, to jedyny
ich dobytek
Plączą się i włóczą, po nocnych ulic
zmorach
Ktoś potrzebował pomocnej dłoni, do serca
głośno pukał
Czekał długo na otwarcie tych radosnych
bram
Po chwili ktoś podszedł do drzwi i z
żałością wydukał
Okruszka tego co chcecie nie mam ani
gram!
Oddalić się, i poddać? Uciec obojętnie?
Na uboczu przyglądać się zwątpieniu?
Nie...lecz dzielić się dobrocią
chętnie...
Pomagać w każdym najpiękniejszym
pragnieniu!
Podjąć walkę ze sobą, ze swymi słabościami
Wymienić części z choćby jedną kroplą
kwaśnej łzy
Nie chodzić ciemnymi zaułkami
Posadzić na własnej drodze, różnobarwne
bzy
To niewinni, nieświadomi postawili
przeszkód mury
I to oni topią się w błocie bezradności
Nad nimi zawsze będą kłębiaste chmury
Dopóki na pierwszym miejscu nie postawią
miłości!
Spoglądam na największe drzewo, nie widząc
końca
Idę przez tunel życia, nie mogą znaleźć
jasnego blasku
W Antarktydzie chłodu i nienawiści szukam
słońca
Daremnie chcę ciszy! W przerażającym
hałasie i wrzasku!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.