Fałdki
Na firance moich myśli
fałdka snów się zawinęła.
Może jeszcze mi się przyśnisz
tak na temat, tak na temat...
naszych spotkań, wtedy-kiedyś,
za półmgiełką szarych rozstań
od miłości, tej na kredyt-
bez poczekaj i pozostań, bez pozostań...
na języka miękkim końcu,
dotykanym własnym moim -
czasem w szarość, częściej w słońcu,
kiedy idziesz uśmiechnięta, uśmiech w
święta...
Tak pamiętam, myśli słone,
kiedy mogłem w oczy patrzeć -
te brązowe, zalęknione -
chciałbym wczoraj przenieść w jutro
już na zawsze, już na zawsze.
Komentarze (10)
Autor tak to umyślił, że nijak sprzeczać się choćby z
jednym słowem.
Dyskretnie dotknąć melancholii,
a swoją zapić kawą, zostawić pozdrowienia spod klifu,
jeszcze bezwietrzne.
ciekawie o miłości
Miło poczytać.
Stracone szanse nie powrócą, ale wspomnienia mogą
łagodzić klimat.
Pozdrawiam
Wspaniała melancholia, rozmarzyłam się na temat tych
fałdek i było tak pięknie, że ma się ochotę, by trwało
to dłużej. Na szczęście można przeczytać powtórnie.
Pozdrawiam serdecznie:)
Przeczytałam z przyjemnością... pozdrawiam
To jest liryka. - Piękna, jak w wiosnę ubrana miłość.
Pozdrawiam serdecznie:)
ale pięknie!
Piękna liryka. Miłego dnia:)
Ba!
Kto by nie chciał dobre i piękne *wczoraj przenieść w
jutro* - cofnąć czas...
Nieustająco podziwiam Twoją miłosną lirykę.
Wzruszasz.
Pogodnych dni, Predatorze :)