FELIETONIK z SZUFLADY - zbyt...
/na pewno PROZA/
21.02.2017
W jednym z komentarzy do felietoniku
podsumowującego moje spostrzeżenia z pobytu
na portalu randkowym, przeczytałam że może
*stawiam zbyt duże wymagania i nie
spotkałam tego jednego, jedynego*.
A co to znaczy mieć zbyt duże wymagania?
Podam przykład, jak nie mieć wymagań. I
jedno pragnienie. Odrobina mężczyzny na co
dzień.
Piasek w nerkach. Przykra przypadłość.
Najskuteczniejszą metodą jest picie wody
mineralnej JAN. U źródła. W Krynicy Zdroju.
Tak więc, zaczęłam wyjeżdżać do wód. Raz w
roku. W sanatorium, jak to w sanatorium.
Zabiegi, diety, spacery, popołudniowe
drzemki. Picie tychże wód. Średnia wieku
kuracjuszy 50 - 60+. Pań zdecydowanie
więcej, niż panów. Przy pierwszym pobycie
oczy nie zamykały mi się ze zdumienia,
potem działały już normalnie. Ludzie
kochani! Co te kobity tam wyprawiały, żeby
mieć parę męskich spodni przy sobie.
W myśl sanatoryjnego powiedzenia *trzeci
dzień już mija, a ja wciąż niczyja*, do
krwi - na szczęście nie ostatniej - pobiły
się dwie kuracjuszki o jednego kuracjusza!
Grubasa z grubym, złotym łańcuchem na szyi,
sygnetem na paluchu i wypchanym portfelem.
Nie liczyłam, ale być może mijał ten
feralny trzeci dzień. Walka chyba pozostała
nierozstrzygnięta. Lub panie poszły na
kompromis, bo pojawiali się wszędzie w
trójkącie.
Następna pani, uwielbiająca pstrągi,
spożywała tę rybkę dzieloną na połowę. Ale
za to z facetem! Chyba jedli z jednego
talerza. Byłam ciekawa, czy herbatę pili z
jednej szklanki. I cytrynę zabierali, na
zmianę, do swoich pokojów. Oszczędny taki
ten facet był, albo ona za takimi wprost
przepadała.
A mnie, qurcze, znowu cóś pchło w stronę
zbyt dużych wymagań ;))
Mam swój ulubiony sklep z odzieżą. Następny
z butami. I jeszcze jeden z kosmetykami.
Skupię się na tuszu do rzęs. Piękny kształt
oprawki. Dwie szczoteczki. Krótką i
krótszą. Wyprofilowane pod odpowiednim
kątem. Zatem nie wkładam ich sobie do oka.
Nie kruszy się. Nie rozmazuje. Głęboka
czerń. Rzęsy robią się grube, wywinięte i
długie.Ten ideał ma jedną wadę. Cena. Co
robię? Odkładam sobie po kilka PLN. Kończy
mi się ten cudny produkt w pewnym momencie.
A ja mam już gotówkę na następny. I czy
zbyt dużo wymagam? Markowe rzeczy są dobre.
Naprawdę.
Masz wymagania, kupując taki durny tusz do
rzęs? Albo kieckę? Buty? Chodzisz po
sklepach i szukasz wymarzonego fasonu.
Zajmuje Ci to nieraz sporo czasu. Do
momentu aż dostrzegasz to, co sobie
wymarzyłaś. I wtedy kupujesz. A kupując na
wyprzedaży - o, pardon - w promocji,
oglądaj uważnie towar. Być może znajdziesz
jakąś plamę, którą nie sposób będzie
usunąć. Albo materiał zmechaci się po
tygodniu używania. A buty zaczną przemiękać
na deszczu. Po kremie możesz dostać
wysypki. Przeczytaj uważnie, z czego
zostało to zrobione. A najlepiej –
zasięgnij porady dobrej kosmetyczki.
I stosuj te zasady, wybierając faceta.
Oczywiście, nie pytając kosmetyczki:)) Miej
duże wymagania. Bo możesz spotkać podróbkę.
Czasami warto poczekać, jednak bez
gwarancji sukcesu.
*Ten jeden, jedyny…*
Byłam świadkiem takiej scenki. Przyjątko.
Wśród gości świeżo upieczone małżeństwo.
On tańczy i ogólnie zabawia inne panie, nie
interesując się kompletnie żoną. A ona
sobie siedzi. Stoi przy oknie. Upaja się
świeżym powietrzem w ogrodzie. W żaden
widoczny sposób nie reaguje. Pani domu,
wychodząc z ram kindersztuby, zapytała –
nie przeszkadza ci to? Nic mu nie powiesz?
Pada odpowiedź – przecież to mój mąż.
Proste! Zaobrączkowany! Wszystkie mamy taką
pewność tuż po ślubie. Mój ci on jest!
Nie ma czegoś takiego jak ten
jeden-jedyny.
A ślub nie daje pewności, że królewicz
przy naszym boku nie zmieni się pewnego
dnia w żabę. Odwrotnie niż w bajkach.
Brzydzisz się żab? Nie zakładaj hodowli w
domu.
Kończąc wymądrzanie się, przytoczę dwie
moje ulubione sentencje autorstwa Tadeusza
Dołęgi-Mostowicza.
*Są trzy rzeczy wieczne – wieczne pióro,
wieczna miłość i wieczna ondulacja –
najtrwalszą z nich jest wieczne pióro.*
*Rasowy mężczyzna jest drapieżnikiem, który
ściga tylko wielką zwierzynę: władzę lub
kobietę.*
Chociaż z drugiej strony - a dotyczy to
zarówno męża jak i żonę - zajefajnie jest
raz na jakiś czas zauroczyć się i mieć
**ochotę na chwileczkę zapomnienia, bez
zobowiązań, zaklęć, przysiąg, wielkich
słów** … ;)
Oraz narzucania nałęczką :)))
Acha1
A'propos żab - dotyczy to obydwu stron,
ofkors ;)
Acha2
A'propos mojego piasku - JAN dał mu radę
;)
Pa!
EM
**) - https://www.youtube.com/watch?v=xxbJtKSwkRs

e.jot

Komentarze (38)
Mily,
o tak trza mieć *ale nie finansowe* - dziękuję i
pozdrawiam niedzielnie:-)
AMORZE1988
dziękuję i pozdrawiam ciepło:-)
ten część przeczytałem jako kolejną kolejne które
napisałaś w pierwszej kolejności z racji że nadrabiam
zaległości i czekam na kolejne odsłony felietonu jest
to tak do bólu prawdziwe.
Super!!!
Ślub nie daje żadnej pewności...miłość daje taka
nieudawana.
A wymagania wysokie trza mieć, ale nie finansowe...
pozdrawiam :)
Jakiś przytępiony jestem, powiem więc tylko, ze z
przyjemnością przeczytałem.
Pozdrawiam serdecznie:)
Przyznaje ci racje ,ironia super i dlatego nie jadę
do sanatorium aby nie wstydzić się za swoją płeć.
Świetny felietonik, ironia bardzo celna... Myślę że
masz rację - wymagania trzeba mieć, jedni mają
mniejsze, inni większe, ważne żeby efekty dawały
poczucie szczęścia :)
Serdeczności :)
Mariat,
dziękuję bardzo za komentarz:)
A ja zaczęłam w dziewięćdziesiątych wprost ze źródła w
Starej Pijalni w Krynicy Zdroju.
Fajnie się czytało, co i rusz z przytakiwaniem jak koń
głową - że - tak jest, tak jest.
A JANA piłam w latach 70-tych w Ciechocinku.
Jote,
oj tam, zaraz opowieść - zwykły felietonik, nie tylko
o sanatorium:-))))
Dziękuję i pozdrawiam:)
Ale opowieść!!! No to się jeszcze nie wybieram:))hihi
Pozdrawiam
Mariuszu,
bardzo, bardzo dziękuję za Twój (u)śmiech :-)))
Miłego wieczoru :-)
:))
Pozdrawiam
Zakochana w wietrze,
powodzenia i pamiętaj o trzecim dniu oraz o skali
wymagań ;)
Miłego dnia:-)
Podszkoliłam się i to za darmo...Jadę do sanatorium...
Pozdrawiam z uśmiechem...
Beraniko,
a mnie tak dobrze pisało, chociaż widziałam na żywo...
Dziękuję i pozdrawiam ciepło:-)