Figi spadają z drzew
w mej samotni pomarańcze słodki smak
przybrały
drzewa toną w lawie krytycyzmu
nie mogę
nie potrafię
to zbyt trudne dla mnie
odejść
do miejsc gdzie słone łzy z nieba
kapią
w kałuże
mego odbicia
tutaj parasole z palm na nic już się
zdadzą
tylko uśmiech pomóc może
na który się nie zdobędę
autor
nieistotny dysonans...
Dodano: 2005-08-26 14:37:06
Ten wiersz przeczytano 619 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.