Filip Marlowe-wypisy z Chandlera
Za dwadzieścia pięć dolarów dziennie
Z butelką whisky w kieszeni płaszcza
Bez dużego ubezpieczenia na życie
Zaglądam w lufy wszystkich rewolwerów.
Muszę wiedzieć do kogo należy to miasto
Duże zepsute miasto,
nad Pacyfikiem
Przesycone morską mgłą, Los Angeles
Miasto Aniołów w którym prowadzę
śledztwo.
Jeszcze słychać echa Wielkiego Kryzysu
Przemytnicy alkoholu mają się dobrze
Moje interesy idą bardzo kiepsko
Zdarza się przez cały miesiąc nie mam
pracy.
W naszym zawodzie przytrafia się niemal
wszystko
Wisielec na pasku albo trup na podłodze
Czasami jest aż tak źle że piję wprost z
butelki
Wymykam się chyłkiem wycierając klamki.
Muszę poznać wielu ludzi z półświatka
Całą arystokrację nocnych lokali i
wszystkie męty
Laleczki szykowne jak koronkowe majtki
Złe rude dziewczyny grające w ruletkę.
I cóż mam na koniec dnia, ból w oczach
Samotną partie szachów przy kwadratowym
stoliku
Pełen smutku wyjazd do miasta żeby się
upić-
Filip Marlowe, błędny rycerz z przeceny!

Wars


Komentarze (2)
Wspaniały wiersz i nietuzinkowa postać.
Podoba się wiersz i jego przekaz.
Pozdrawiam.;)
Był błędnym rycerzem z przeceny?
Myślę, że nie.
Wiem postać fikcyjna, i zawsze przeciw
niesprawiedliwości.
A wiersz, podoba mi się.