Flamenco
Na placu w nadmorskim pueblo
mariachi szarpią za struny
fale pną się wysoko
by schwytać słoneczne łuny.
Na placu w nadmorskim pueblo
kramarze rytm wystukują
kobiety z ogrodów-balkonów
krzykiem donośnym wtórują.
Wychodzi na środek Hiszpanka
o włosach jak z obsydianu
stoi przez chwilę i milczy
rzuca spojrzenie Panu.
W jej delikatnej dłoni
dźwięk kastanietów rozbrzmiewa
stawia namiętnie kroki
jej stopom kłaniają się drzewa.
Złota nić tkanin wiruje
falbany piętrzą dostojnie
serce Hiszpanki raz kocha
raz bierze udział w łez wojnie.
Różę w zębach przygryza
melodia jak lalką steruje
jest niewolnicą emocji
choć wolność odzyskać próbuje.
Serce rozgrzane zmysłami
i krwią co do skroni podchodzi
szmaragdowymi oczyma
po twarzach widzów wciąż wodzi.
Usta tchnienia szukają
a ciało balansuje
ramiona ślą słodkie ukłony
dziewczyna swym tańcem czaruje.
Na placu w nadmorskim pueblo
okrzyk podziwu się rodzi
zawsze gdy piękna dziewczyna
wygrana ze sceny schodzi.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.