furmańska dola
furmanił w Płońsku zrywną kasztanką
z węglem na Wspólną i róg Warszawskiej
wiozła go chętnie koło wyszynku
jakby czytała przodków zwyczaje
gdy Scheindel Grün* kwity oddawał
pytał się chętnie co w domu słychać
za przywóz żądał nawet ćwierć rubla
cztery kopiejki na ciepny owies
i sze należy i sze zapłaczy
furman szanowny choć syn w chederze
mąż już od rana na kancelarii
się pan częstuje koszerną z jabłek
a gdy furmanka wpadła po osie
szuflował stekiem na lewo-prawo
w szeregach domów płońskiego rynku
błyskały gwiazdy Jędrzejewicza
ten zaś przez miasto jak meteoryt
wraz z teleskopem lekarz-astronom
zachwycił wiedzą i astronomią
choć widmo po nim szybko zaginęło
furmanka pędzi do dworu Weycherów
gdzie sam guwerner Henryk Sienkiewicz
pisał "Na Marne" pod starą lipą
tam gdzie czarownic sabat nawiedził
wio ma kasztanko przez bruki Płońska
do miejsc znaczonych piórem historii
która pisana na żyznej ziemi
chlebem i krwią tysięcy ludzi
Komentarze (7)
dobry utwór na tak
Dobry utwór
+ Pozdrawiam
! bd no comments
ależ pięknie napisane, przeczytanie tego wiersza to
prawdziwa uczta :-)
ja podczepialem sanki pod furmanki,czasem i
postraszono bacikiem,piekne wspomnienia
Taką Kasztankę, piękna miał mój dziadek. Ale to stare
dzieje. Pozdrawiam
ciekawa opowieść pozdrawiam