O gajowym Jerzyku 116
Gajowy Jerzyk koło wsi Klewki
z natury był co dzień bardzo krewki.
Żona wódkę schowała,
by ochłonął bez mała.
Do picia dostał soczek z marchewki.
Gajowy Jerzyk z wioski Moczalec,
uderzył się raz w serdeczny palec
Usłyszeli wtedy głos :
na szczęście cały mam nos.
Bo znany to był zarozumialec.
Gajowy Jerzyk w mieście Bełchatów,
raz zebrał tamże grupkę wariatów.
Wierszyki swoje pisali,
w literatkach wódę chlali.
Ludzie mówili: klub literatów.
Komentarze (14)
;)+++
do klubu literatów nie należę, chociaż wiersze mi
bliskie...
Uśmiechasz Maćku :)
świetne szczególnie ten klub literatów:-)
pozdrawiam
Wszystkie bardzo trafne,ale trzeci bardzo...pozdrawiam
Maćku.
Kiedyś też znałam gajowego:) ale zapomniałam jak miał
na imię:)
Wszystkie dobre,a trzeci najlepszy.Pozdrawiam.
świetne :)
ostatni perełka
pozdrawiam:)
No masz... :), ironicznie i z humorem.
Pozdrawiam :)
Gajowy Jerzyk w Fordonie
Chciał zapolować na słonie
Złości go to,
Że brak tam zoo.
Wyjechać? O co to, to nie!
Dziękuję za :)) Ostatni - rewelacja!
Pozdrawiam :)
Umówiłeś się ze Starszym panem? Bliskość takiej
"dawki śmiechu" grozi czkawką :)
Ostatni - wariacki - wymiata.
Pozdrawiam:)
choć w klimacie ironia, dziś mnie rozbawiłeś.
Twój gajowy Jerzyk wejdzie z pewnością do bejowych
annałów.
Udanej niedzieli Maćku.