Gdy nie czeka się już na wiosnę
Pierwsze śniegów opady
pobieliły głowę
i skrzą się srebrnym blaskiem
Lodowisko już wyjeżdżone
ślady łyżew pokryły
ongiś gładką taflę twarzy
Temperatura spadła
więc krew jakoś wystygła
niegdyś wrząca i wzburzona
Oczy przymarzły do rzeczywistości
nie szukają już podniet
lecz ciepłych kapci na zmarznięte nogi
Mikołaj przyniósł prezenty
paradontozę i bóle krzyża
zupełnie niespodziewanie
I tylko Święta
w rodzinnym gronie
dają trochę ciepła
Cóż
grymas wykrzywił usta
po bitwie na śnieżki toczonej z lustrem
w której dostał kilka kulek
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.