gdy przekwita klimakterium
wieczorami powietrze gęstnieje spokojem.
ciemności układają fantazyjne wzory
ozdobione światłami niedalekich okien.
pośród wielu odgłosów zapachy się niosą;
mocno korzenny liści ronionych przez
drzewa,
woń budleji Dawida, słabsza omżynów.
z uchylonych lufcików ciepłe kolacyjki
bogactwem przypraw wioną, że aż cieknie
ślinka.
dojrzałym zmierzchem tropię ten
niepowtarzalny,
który wabi mnie stale, gorąco,
niezmiennie
niby ćmę – płci feromon, zapach, który
działa
na mnie fenomenalnie – nawet gdy
przekwitasz.
13.09.07 r.
Komentarze (16)
Mówią że im starsze tym lepsze ale w tym przypadku to
lepsze jest wspomnienie.