Gdy śpię...
Mam już dość
Tego świata
Oczu i uszu
Nieba i wiatru
Z lubością przeto zasypiam
Nie widzę waszych twarzy
Nic ode mnie nie chcecie
Przynajmniej wtedy dajecie mi odpocząć
Nie zażywam narkotyków
Bo mnie na nie nie stać
Wódki nie lubię
A i tak się staczam
I nagle porywa mnie Morfeusz wszystko się
zmienia
Ona się nie spóźnia
Nic nie istnieje
Pustka która jest piękna
U lekarzy nie bywam
To że się budzę oznacza iż żyję
Co z kolei najlepiej mi pokazuje
Jak ciężka choroba mnie spotkała
Pewnie się nie zabiję
Bo nie mógłbym wtedy spać
A w niebie i tak was spotkam
Będziecie mnie męczyć wiecznie
Jedną mam prośbę
Sam do siebie nikt inny nie słucha
Niech nic mi się nie przyśni
Cudnie jest nie być byciem na świecie
Komentarze (1)
bardzo smutny wiersz ;( Głowa do góry będzie dobrze :)