Gdy Stajemy Na Rozdrożu
Zjada mnie codzienność
Nuda żywota
Nic istnienia…
Brakuje mi świeżych doznań…
Dusza uciekła już
Z tego psychodelicznego świata
Z ciała postrzępionego przez
codzienność,
Ratując się przed zagładą,
Autodestrukcją…
Patrzę w Cień
I widzę:
Siebie, siedzącego przy śmietniku,
Żebrzącego o kilka monet,
W starych, poniszczonych ubraniach,
Z butelką taniego wina w ręce…
Spoglądam w Światło
I widzę:
Siebie, jako właściciela
Wielkiej korporacji
W drogim włoskim garniturze,
Ze szklanką whisky w dłoni…
Co wybrać?
Światłość, czy Cień?
Gdzie nie wedrze się kłamstwo?
Gdzie zachowam Siebie?
Wszystko to w moich już rękach...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.