Gdyby rozmowa nie umiała tak ranić
W strugach deszczu
wędruję
po wysokim parapecie.
Spadnę?
Przebiję?
Umrę?
Utonę?
Nawet wysokość
nie staje się straszna
bo wiem...
Ile w słowach jest ran.
W mowie ostrych igieł.
W milczeniu złości.
W uśmiechu nie ma ukojenia.
Gdybym umiała pokazać
Siebie
z innej strony.
Łza?
Szczęścia?
Radości?
Wzruszenia?
Byłabym inna.
I gdyby rozmowa
nie umiała tak ranić.
Zamilczę.
Utonę razem
ze swoimi myślami
w oceanie obojetności.
Utonę, by być
bliżej Ciebie.
Choć wiem,
w ten sposób się tylko oddalę.
Gdyby rozmowa nie umiała tak ranić...
Zamilczę.
Cisza.
Ta, której nie znoszę...
Żałuję.
Przepraszam
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.