Gdzie on jest...
Niebo ocieka w świetle ale tego nie
widzę
Przyjąłem znowu łzy które już wypłakałem
nienawidzę siebie za to kim się stałem
Powyżej myśli nic nie czuję
w zimnym świetle dnia
z każdej strony atakuję się bólem
Dwadzieścia cztery lata drogi donikąd
gdzie czas płynął w drugą stronę
setki wylanych łez
które ukazywały martwą obronę
Silne ramiona ojca miały mnie chronić
lecz widziałem tylko jego obłędne oczy
kiedy w moją stronę z zaciśniętymi
pięściami kroczył
Mój ból się nie wstydzi by się powtarzać
ale teraz potrzebuję bicia serca
Cofnąłem się do narodzin kiedy przyjmowałem
chrzest
wszystko od nowa… sens… gdzie on jest…
Komentarze (4)
nawet dobry wiersz ... pozdrawiam +
Piękny aczkolwiek bardzo smutny...a ojciec jaki by nie
był to zawsze ojciec-tak odebrałam Twój wiersz.Trzymaj
się cieplutko.
Odnośnie pytania w tytule: gdzie on jest czyli wiersz?
Tu go nie ma.
Z tymi rymami i ta rytmicznością coś nie teges. Nie
podoba mi się.