Gdzieś, kiedyś...
Temu komuś...
Gdzieś, kiedyś Ciebie spotkałam,
ulicami miasta przed siebie szłam
samotnie,
delikatne płatki śniegu plątały się w moich
włosach,
była już prawie wiosna,
pąki budzące się z zimowego snu,
pierwsze niewinne uśmiechy spod kołderki
zimowej,
I ja radosna idąca przed siebie
samotnie.
Gdzieś, kiedyś Ciebie spotkałam,
brzegiem morza spacerując,
o zachodzie słońca rozmyślając,
ta pierwsza rozmowa, zmieniła wszystko
echo tego głosu odbija się w mej głowie,
jak światło słońca w księżycowej tarczy,
I ja radosna idąca przed siebie z Tobą,
Gdzieś, kiedyś Ciebie spotkałam,
tego dnia w pustą szklankę spojrzałam,
na jej dnie zobaczyłam siebie,
roztrzaskałam ją w swoich rękach,
serce moje przestało bić,
zostały mi wspomnienia jak złote liście,
które powolnie umierają, tracąc barwę,
I ja smutna oglądająca się za siebie.
Gdzieś, kiedyś Ciebie spotkałam,
rozsypana jak kryształki lodu,
jak podarte kartki papieru rzucone na
wiatr,
jak Błękitna Wróżka z dziecięcego snu
znikająca niczym mgła nad jeziorami
znów pojawił się ten ktoś obok mnie,
tchnął we mnie nowe życie,
Gdzieś, kiedyś Ciebie spotkałam,
ten ktoś zawsze był obok mnie,
już wtedy, gdy szłam ulicami miasta,
a płatki śniegu plątały się w moich
włosach,
gdy ta pierwsza rozmowa zmieniła
wszystko,
gdy na dnie pustej szklanki ujrzałam
siebie
gdy moje serce przestało bić,
gdy zostały mi wspomnienia jak złote
liście
gdy oglądałam się za siebie,
Oglądałam się, ale Ciebie nie widziałam,
albo widzieć nie chciałam,
ale Twój cień szedł za mną już wtedy,
pojawił się tak nagle, i nawet nie wiem
kiedy,
bo przecież,
Gdzieś, kiedyś Ciebie spotkałam...
Komentarze (1)
piękny wiersz. piękna historia. nic dodać nic ująć.