Getsemani w domu babci
W domu babci Danusi i dziadka Stefana,
na ścianie pod którą odbywała się
zabawy w wieczorne umieranie
zawiesiło się okno
wyznaczając złote granice
mniejsze niż te w ramach
z łuszczącymi się zmarszczkami.
Wieczny ogród Getsemani z obrazem
bez zakłóceń, biało czarnych pasów
w pełnym zachmurzeniu
z nie odkurzonym z popiołu
księżycem,
porośnięty stetryczałymi oliwkami
z dobrą ale krótką pamięcią,
przyrzekały że nigdy się stąd nie ruszą.
Uwstecznione eony wymazała gumka
na zaostrzonym ołówku,
cyrografy straciły ważność
na jakiś czas.
Pan klęczał pod najstarszym drzewem
byłem obok, nie było Go tam,
Pan modlił się opierając o kamień
rozłupałem skałę nie było Go tam,
za to pamiętam obrazek z komunii,
Tomasz ogląda palec wyciągnięty
z rany po gwoździach.
Co się stało chwile później nie widać
nie ma widoków że zobaczysz przez to
okno
Rozumem nie ogarniam, czynami nie służę,
ale za Synem Bożym przypomnę,
to umiem.
Boże mój czemuś mnie opuścił!
Komentarze (3)
pro-gnostyku jesteś człowiekiem dużej Wiary
uzytkownik usunięty(poniżej) to ja - cii_sza:)
Wspaniały wiersz!
Niezwykle przejmujący, zatrzymuje i z pewnością taki,
który się pamięta.
pozdrawiam.