Głód Mój Poranny
Poranna chwila prawdy
o moim stanie.
To tu, to tam -
sygnały alarmowe.
Pytanie przed śniadaniem:
czy wstanę? O której?
Czy w ogóle życiu dam radę?
Wrażenie pozazmysłowe -
bo ciało śpi. Fizyczna stała.
Choć jego część gotowa,
jakby myślała.
Ta duchowa,
zewłok zrzuciła ciężarny -
i taka śmiała:
"co dzień od nowa".
Do Ciebie biegnie -
to już bezsprzeczne,
choć jeszcze senne.
Obudź się! Słońce!
Moje Ty Chleby Świąteczne!
Moje Ty Chleby Codzienne!
Takie głodem pachnące -
dla mnie.
Komentarze (4)
przerazilo mnie, ze o poranku miewasz sygnaly
alarmoweze strony fizycznosci. przypomnial mi sie Pan
Zdzich :-)))
SZTYWNOSC PANA ZDZICHA
Fizyczność Pana Zdzicha
inaczej kształtuje się dzisiaj,
niż kiedyś.
Kiedyś miał wszystko sztywne,
a teraz to wszystko przedziwnie
mu leży.
Sztywny był z niego chłopak
i kark miał sztywny i to tam -
te sprawy.
Jedynym dziś miejscem u Zdzicha,
gdzie sztywność poranną nie znika,
są stawy.
Chleb powszedni nasz, bardzo fajnie ujmujesz tematy
uniwersalne, a niezauważane.
Podoba mi się konstrukcja wiersza , wyraźne
oddzielenie fizycznosci i duchowości, ukazanie głodu
swoistego.
Pozdrawiam.
ciało jeszcze śpi a rozum już spragniony.
Trzeba zaspokoić głód :)