Głos pośród szarości
Kingo! Urzekłaś mnie swoim śpiewem...
Pierwsze tchnienie jak muzyka
Głos na skrzydłach anielskich niesiony
Wydawany jakby z płuc przepięknego
słowika
Wprost, bez uszu, w uczucie przemieniony
Wypełnia serce bezkresną słodyczą
Nalewa nektar, ambrozję boską
Niezkalane mirrą, a jedynie czystością
dziewiczą
Wiecznością pod kloszem, beztroską
Jak śpiew syreny ciągnący w otchłań,
Toń spienioną, lecz śmierć już
niestraszna
Ani życie, ból i cierpienie - bez
zobowiązań
Bez obietnic- jedynie dla rozkoszy
Usłyszałem Cię w grudniowe południe
Pośród szarej codzienności
Pamiętam jak dziś...
J jeśli jeszcze kiedyś
Zaśpiewasz mi jak wtedy
Bedę cały Twój- bezmyślny
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.