Głos trwogi
Od wiosny już dzwony żałobne po ziemi
echem troski niosą, a lęki o bliskich,
liżą trwożne serce swym jęzorem śliskim
bestii, co ma ślepia i ciało pandemii.
Przez kolejne ranki, a także wieczory,
modlitwą usypiam myśli niespokojne,
prosząc Pana Boga, żeby były wolne
od choroby skutków duszących jak zmory.
Dopiero test sprawił serca ukojenie,
uwalniając duszę od piętna zarazy
i uśmiech radości zakwitł na mej twarzy,
bo się okazało, że to przeziębienie...
Komentarze (47)
Witaj, Marianie :-)
Jakże mi bliski temat. Też miałem testy, a poza tym
dwie kwarantanny.
Wiersz, oczywiście, jak zawsze u Ciebie, świetny w
treści i formie :-)
Pozdrawiam serdecznie, zdrówka życząc :-)
Też się boję.
I może nie tyle o siebie, a o Tatę,
bo jest w słusznym wieku i schorowany.
Podoba mi się wiersz bardzo.
Spokojnego dnia.