Gniew burzy
późne lato zaskoczyło nas burzą
chociaż chmury zbierały się od dawna
pioruny tłumione w sobie zbyt długo
potok żalu znalazł ujście oczami
wszystkie rysy nieleczone pęknięcia
otwarły się jak zaognione rany
i zanim lunął oczyszczający deszcz
grad przekleństw dopełnił bezmiaru
zniszczeń
lament uśmierzany zimnym powiewem
wiatru kulił się jak płocha mimoza
pod dotykiem zlodowaciałych dłoni
przechodząc z łkania w arytmiczny oddech
nieprawda że wszystko da się naprawić
pęknięty dzwon nie zabrzmi już tak samo
a z tego gruzu nie odbudujemy
domu…przyda się na nowy fundament
Komentarze (7)
Ciekawy poetycki opis. Pozdrawiam serdecznie :)
nie po każdej burzy
słońce jest w kałuży,
często sił nabiera
mroczna atmosfera...
Metafory urzekaja, pozdrawiam
Podoba się, udany wiersz. Pozdrawiam
Swietne metafory i wiersz
Pozdrawiam serdecznie :)
oooo... dobre, wyraziste metafory, jasno poprowadzona
myśl i sensowne zakończenie :-)
...raczej użyłabym do mimozy wstydliwej(bo zapewne o
niej piszesz) określenia zawstydzona,
speszona...płoszy się raczej zwierza lub
ptactwo...ciekawy wiersz
pozdrawiam:))