godziny
jak wiatr uciekają mi przez palce
stają się jak czas nie do przeczekania
tylko we śnie staję po drugiej stronie
jak gdybym za lustrem w puchu odpoczywał
wiatr cicho szeleści w różowych liściach
drzew
i lekko gładzi błękit twojego ciała
ostatnie życzenie-umrzeć przed wschodem
purpurowy deszcz nad ranem otula twoje
usta
cisza naszej rozmowy ginie gdy słońce
wstaje
upadamy coraz bliżej bezbarwnego dnia
dłonie błądzą po omacku za sobą
stęsknione
twoja twarz rozpływa się w porannym
chłodzie
a ja staję zdziwiony przed rozbitym
lustrem
i z malutkich kawałków układam jego drugą
stronę
Komentarze (1)
ładny, pełen głebokich uczuc wiersz