Z gołębi
Mówili na niego Zdzisek.
Ukochał wszystkie gołębie,
ze skrzydeł, najdelikatniej,
wyjmował kłujące ciernie.
Prąd ściągał (na czarno) ze słupa.
Miał krzepę. Niejeden konar -
sam - bez siekiery rozłupał.
Siadał na ławce pod sklepem,
w namiastce jednego z marzeń
i jakby w transie - słowami -
malował cudne witraże.
Zdzisek - wołali. Przychodził,
tu na sąsiedzkie podwórka,
coś kilka razy podpieprzył.
Gdy się paliło - on pierwszy.
Bywało, że zapominał
ogolić się i wykąpać.
Śmierdziało. Wracał z daleka,
uśmiech serdeczny się plątał.
Pytali: Zdzisek, dlaczego
tak bardzo kochasz gołębie?
Gwiżdżąc - z czułością - przeklinał:
Wiesz kurde, mają coś ze mnie.
Komentarze (122)
Dokładnie. Dość często bywał i na moim podwórku. Życie
jest wielką tajemnicą. A my poruszamy się w wielu
wymiarach. Twój wiersz Halinko jest tego przykładem.
Doskonale napisany. Z przakazem wolnego człowieka.
Pozdrawiam.
Udana rymowanka o "gołębiarzu", który pomimo prostoty,
lubił pobuszować w chmurach. Czytając Twój wiersz
przypomniałam sobie z dzieciństwa podobny obrazek.
Pozdrawiam Halinko