w górach...
Znowu brak mi tchu,
lecz wytrwale wspinam się ku górze ,
oddychając coraz szybciej, coraz mocniej...
Serce kołacze,
zmęczone płuca,
oddycham głęboko , swieże powietrze, motyle
na kwiecie.
Góry bez wątku szarości,
tutaj wene złapałam,
podziwiając zielone pagórki ,
góry... doliny...
Języka słuchając innego,
niczym gwara naturalna, prawdziwa.
Normalny świat, rozprzestrzenia swą magię,
nie to , co zabiegani w mieście , okrążeni
problemami.
Oni - beztroscy.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.