Górska bezsenność
Zaśnij chochole stojący na zboczu,
Opieram się ciszą o ciebie.
I szumny potoku co spływasz
ochoczo…
Szum ciszej pod pełnym gwiazd niebem.
Owieczki już dawno sturlały się z hali,
Jak kłębki puszyste, beczące.
Tu za dnia, w spiekocie górale śpiewali,
Lecz teraz już skryło się słońce.
Więc zaśnij chochole i daj mi
schronienie!
I pozwól psu dzielnie stróżować.
Wszak Giewont też zasnął odwiecznym
zmęczeniem,
Więc śpijmy, ze snem czas obcować.
Zasnęły już góry znużone zielenią,
Zaprasza czerń senna na stoki.
Gdzieniegdzie światełka leniwie się
mienią.
Do jutra cud skryte widoki.
Czubeczkiem już góra dotyka księżyca,
I mruczy:,,Hej stary! Zgaś no
się!!’’
A ja wraz z chochołem się nocą
zachwycam,
Bo ciemność i mrok mamy w nosie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.