Góry... Pagórki... Nie wiem co...
Muszę coś napisać...
Góry posępne i milczące,
Góry wielkie i wysokie,
Góry nad wszystkim panujące.
Wy z wysoka na nas patrzycie,
Razem z Panem naszym,
Co mieszka na szczycie waszym.
Góry, co się nigdy nie kończycie.
Patrzycie na nas z wysoka,
Niczym słoń mądry na małe zające,
Tak wy na nas, sponad obłoka.
W was mądrość tego świata,
W was skryte skarby i marzenia,
Co nigdy nie doznają odnalezienia,
Nim miną ostatnie lata.
Choć widzicie,
Co tu się na dole dzieje,
Czemu nic nie robicie?
Pytam was, a wy wciąż stoicie,
Niewzruszone i wszechogarniające.
Wciąż jedynie czystą bielą się mieniące,
Stoicie wciąż, lecz ból nasz koicie.
Przeganiacie chmury ciemne,
Nie puszczacie wichrów do nas, na dół.
Wciąż tajemnicze i nieme.
Mimo to, ciemności nadciągają,
Krążą nad ludzkością,
Niczym kruki czarne pod nicością.
Z wysoka i powoli nas pożerają.
Czemu wy nie pomagacie?
Czemu nic nie robicie?
Czemu kruków nie przeganiacie?
Ludzkość musi sobie sama radzić.
Stworzyła ciemności,
Karmiąc ją nienawiścią i złością, bo
nienawidzą radości,
Musimy je zniszczyć, zabić.
Lecz czy sobie poradzimy,
My, co w gór cieniu,
Umieramy i się rodzimy?
Ciemności czyhają,
By zaatakować,
By swych twórców pochować.
One żadnej nadziei nie dają.
...i tyle z tego wyszło...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.