GRAMOFONOWE REMINISCENCJE
Wiersz ten dedykuję w pierwszej kolejności mojej żonie Anci, że znosi cierpliwie wszystkie moje "bziki". Również wspaniałej Basi B., sprawczyni mojego "wyjścia z ciemności".
„GRAMOFONOWE REMINISCENCJE”
czyli,
GRAFOMAN W „GRAMOFONIE”
Czwartek, jedenasty kwietnia roku
bieżącego.
Niby „Dzień jak co dzień”, zimny? Nic
strasznego.
Dla mnie pełen słońca, choć było
chmurzasto,
ciut, ciut, a by wyszło „zakalcowe
ciasto”…
Moja ANCIA miała wewnętrzne opory,
w ruch omal nie poszły „wojenne
topory”...
W końcu, gdy groziła nam owa „awaria”,
BASIA wzięła udział w tych
„preliminariach”.
We wtorek dopiero żonka się „złamała”,
nawet „orzechowca” upiec obiecała.
Trochę kontrowersji było przy ubiorach,
ANCIA dwa komplety była zabrać skora.
Nie było tak „szpetnie”, jak to
opisałem,
trochę dramatyzmu i rymów szukałem.
Faktem jest, że w końcu byłem cały
happy.
Przecież dla nas dwojga, chciałem jak
najlepiej.
BASIA obiecała... „Załatwię to z
PTYSIEM,
(który w dokumentach jest „niestety”,
ZDZISIEM)
żeby udostępnił tę swoją... dorożkę,
tyle, że Was z MARIĄ… poupycha troszkę”
MARIA przy okazji, „PTYSIÓW” odwiedziła.
Trochę Ją nadmorska aura przygnębiła.
Wiem, że w Świebodzinie inne są
„pogody”,
MARIAT dzisiaj na to zdobyła dowody...
Nie będę nadmieniał, że tejże
„wycieczce”,
zawdzięczam uczucie znane śledziom w
beczce.
Więc uzgodniliśmy razem z „PTYSIAKAMI”,
że kolejką wracać będziemy... nie sami.
Będzie wracać z nami MARIA
„czerskowianka”
(w „odwodzie” jest trzecia, ale
dobrzynianka).
Widać, że służyły Jej Bory Tucholskie,
bo swymi wierszami zadziwia wciąż
Polskę.
Tyle na początek, mojej „abalietas”.
Czuję się niemal jak klezmer, który do
kotleta…
plumka na pianinie (w GRAMOFONIE nie ma
),
stare, więc liryczne tango o nazwie
„Poema”.
Jasne, że najsamprzód były powitania
i nieśmiałe próby swych wierszy
czytania.
„Zbiegowisko” prowadził, znakomity
KAROL,
widać, że PRZEMYŚLał, na kim zagiąć
parol.
W centrum uwag wszelkich, była BASIA
„BELLA”,
w każdym z uczestników, miała
przyjaciela!
Z gracją wielkiej „lady” w stylowym
kostiumie,
szeptem mi wyznała, że... śpiewać nie
umie.
Kiedyś na Morenie, poznałem ZDZISŁAWA,
wielki erudyta, wiadoma to sprawa
Rodak z Ciechanowa, lecz powiem
niestety,
że ma w swoiach „zbiorach”… cztery
fakultety!
Na chwilę przejąłem stery w swoje ręce
„Balladę” czytałem i jeszcze coś więcej.
Wspomni o mnie jeszcze, watażka z
Przemyśla.
Ja wśród zawodowców, kto by to pomyślał...
WALDEK się przechwalał, że lubi...
kwiaciarki.
Mimo, że z Syberii, IRKA miała ciarki.
Nie ma już najbliższych, patrzą na nią z
nieba.
Gdynia ją hołubi, najlepiej jak trzeba.
WALDEK kocha żonę, obiadki gotuje,
a jak go „napadnie”, to wiersze pisuje.
Czasem „dziury w całym” wierszem
zaceruje,
JADZI raz w miesiącu… kaktusa kupuje!
Ten, już były sztygar, przyjechał aż z
Zabrza,
by nie ulec chuci, JADZIĘ z sobą zabrał.
W środę, gdy wstał z łóżka i spojrzał na
JADZIĘ,
bez zastanowienia rzekł do JADZI,
„Jadziem”!
Patrząc na to stadło, rodzi się nauczka,
gdziekolwiek wyruszasz, bierz ze
sobą…wnuczka!
Fajnego URWISA ze sobą zabrali,
tylko jakie imię, rodzice mu dali???
Z Łodzi przyjechała piękna ALA ANIA,
widząć mnie warknęła… „Dorwę tego
drania”!
Ukatrupić chyba, mnie zaplanowała,
bo na fejsie często ze mną „boksowała”.
Żeby biednej ALI nie było tak smutno,
niech poczyta sobie, co piszę z JAGÓDKĄ…
A o JADZI z Mazur powiem to, co czuję.
Pikne pises wierse, pejzaze malujes.
Jeśli jesteś JADZIU, prawnuczką rybaka,
to prócz łusek wyślij mi... chociaż
buziaka.
Z historycznych pieśni, także to wynika,
że być może jesteś wnuczką ratownika?
Wielkopolska dumna, ze swojej ALDONY,
a ta dzieciom plecie, wciąż nowe
„androny”.
„Pleć pleciugo,byle długo” życzy Tobie
DoCent,
od efektów splotów, dla mnie... zero
procent!
MARIA „dobrzynianka”, z pochodzenia
„Szpieg”,
pisze piękne wiersze, mądre „ponad
wiek”.
W wielu antologiach „dała się we znaki”,
dobrze o tym wiedzą, choćby „ZaiKSiaki”.
„Przywiozła” też BASIĘ, siostrę (dla
obstawy?),
na milę się czuje Szpiegowskie Kujawy.
A BASIA cichutko siedziała na boku
i wciąż (nie wiem czemu) miała mnie... na
oku.
Wreszcie piękna MARIA, aż ze
Świebodzina.
„Gramofonowania”, główna to przyczyna!
„Rękopisy” czyta, potem segreguje.
Strony też ustawia i tekst formatuje..
(kolumny, nie ręce, takoż załamuje).
Wykonuje prace godne Herkulesa,
pozostaje pusta, niestety jej... kiesa.
Ja też Jej zawdzięczam,(to co i
JAGÓDCE),
a o sobie zdanko, napiszę po krótce.
Barwnie mnie opisałał KAROL
„rejwodziciel”,
który wszystko kocha, a Przemyśl nad
życie!
Globtroter, „zagajacz” w jak najlepszym
guście,
niedoszły gdynianin, zabujany... w
biuście!
Śląska chorzowianka, ekspert od
Trylogii.
TERESA (poniekąd) ma coś z antylogii.
Natura, erotyzm, zmyślne romansidła,
„Prozaiczna”? Owszem, gdyby nie
„wierszydła”.
Alfabet zamyka „wieczny student”,
KRZYSIEK.
Kończę, bo się śpieszę na pingponga
dzisaj.
KRZYŚKA „specjalności”? Powiem, że ma
dwie.
„Jurne erotyki”, druga? Któż to wie?
Dla jaj wymyśliłem, brzmi to jak
homonim.
A po prawdzie jest to, nazwiska synonim…
Jego żona HANIA, w kalamburach biegła,
rozwiązanie tego, natychmiast
dostrzegła!
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
x
Tak było we czwartek, w miłym
GRAMOFONIE,
w Gdyni, na Grabówku, o czym śpieszę
donieść.
W piątek w „BIBLIOTECE...” nieobecny
byłem,
więc w wywiadzie z Basią wszystko
wyjaśniłem.
Trójmiejske klimaty i „wiatry od morza”
wspaniale przedstawia (będąc na
„rozdrożach”)
krajanka z Kwidzyna. Gdy tylko ma wenę,
mania wierszowania ogarnia - IRENĘ.
"Ciechanowski” ZDZISŁAW, też musiał
wyjechać,
że duchem był obecny, mała to pociecha.
Była za to była aura,
„multiprofesyjna”….
Finis opus (bez coronat), lampka mruga...
awaryjna.
PS
Jest możliwe, że ja w wierszu, kogoś
pominąłem,
albo z prawdą „o kimś, o czymś”, też się
rozminąłem.
Prośby, groźby, reklamacje (lecz nie od
każdego!).
Owszem, będę rozpatrywał… w lutym
-trzydziestego.
Komentarze (19)
Witaj na portalu.
Fajnie opisane spotkanie w Gdyni.
Ps.
Jeśli dobrze czytam pominięta została Gosia M,
zawitała w piątek rano.
Obszerne sprawozdanie jak na docenta przystało. Z
przyjemnością przeczytałam i poczułam się jakbym tam
była.
Pozdrawiam
Dałem się namówić Basi i nie żałuję. Dawno nie miałem
okazji być w tak miłym grone ... natychmiastowych
przyjaciół! Dziękuję Basi, Marysi Sz., jako głównym
"winowajczyniom" mojej przygody. Szkoda, że popełniłem
kilka "grzechów zaniedbania" i w "Antologii" znalazły
się moje wiersze, niekoniecznie tematyczne. Ale i tak
jest OK. Dziękuję pozostałym uczestniczkom i
uczestnikom "Pleneru" i ich lżejszym, lub cięższym
połowom... I czytelnikom !!!
Basia, jak zwykle, znów dla mnie łaskawa. A ja jej
zawdzięczam zachętę do pisania i podziwiam za to, że
wierzy od początku w moje możliwości "liryczne". Sam
takich sądów o sobie nie mam. Pomysły, może i mam,
lecz wykonanie ? Pożal się Boże.Pozdrawiam Wszystkich
!
opis spotkania jest ciekawy... autor jest myślę
zaawansowany wpisaniu wierszy... czy bać się należy
...myślę że to wybieg mariat...strona do każdego jest
udostępniona... nowymi trzeba się zaopiekować gdyż
każdy co myśli na papier chce przelać dobrze jest tak
poznać myśli i marzenia... w swoim życiu zastosować
można...więc pozdrawiam wszystkich bardzo gorąco....
Mam nadzieję, że będziesz się czuł dobrze w naszym
gronie i świetnie bawił słowem. Pozdrawiam.
Witam serdecznie na BEJU - wreszcie
(po długich namowach, abyś wyszedł z cienia, jak sam
mówisz)
TAAAK długi wiersz musiał zaistnieć.
1. Premiera:)
2. Grono Bejowiczów "przekonało" DoCent a, aby
dołączył do nas.
3. w/w wiersz jest najlepszą relacją z naszego
spotkania.
Mam nadzieję, że będziesz si
tu tez musiałam zaglądnąć. Fajnie opisane!
Mnóstwo wierszy byś obdzielił mnogością treści.Masz
parcie na słowo.Pozdrawiam.
Witaj Jaśku na portalu, DoCenencie Jeden, (ni
magister, ni doktor, a od razu docent;
patrzjacie no ludzie co tu się wyprawia - Kargul do
Pawlaka rzekłby pół wieku temu,
a byłby w wielkim błędzie, bo ja tego pana miałam
zaszczyt poznać i nie o docenturę jemu tutaj chodzi,a
o...
Nie. Nie będę zdradzać. Niechaj w następnym utworze
sam się przyzna bez bicia, a niech to zrobi w miarę
szybko, nie każe ludziom czekać, bowiem "DoCentem"
postrach posiał, i gotów statystykę popsuć, może spaść
dobowa ilość wierszy, ludzie z docentami będą się bać
stawać w szranki.
A teraz do rzeczy, słowo o pierwszym kroku tutaj -
przyznaję, sprawozdanko w szczegóły bogate, przekłamań
nie widzę.
I wg mnie - Autor może zwierszować każdą uroczystość,
wesele i pogrzeb, czemu nie? Nawet może uwiecznić to i
na papierze, i w eterze.
Bardzo wesoły, pomysłowy wiersz, dający wiele do
myślenia, jest co poczytać.
:)
Ciekawe, choć za dużo na raz.
Po tym "sprawozdaniu" wierszowanym, poczułem się,
jakbym tam był z wami.
Gratuluję pomysłu na relację ze spotkania.
Witaj na Beju.
ooo... jak czytać ... było FAJNIE