Granica
Gdy patrzę w lustro,
Widzę przede mną,
Nędzę i rozpacz,
I ciemność ciemną,
Powiedzieć, że jutro,
Lepiej już będzie,
Powiedzieć mi nie płacz,
Dobro przybędzie.
Nikt nie ma odwagi,
I mnie nie rozumie,
Nikt mnie nie lubi,
Chcą patrzeć jak runę,
Już nie ma rozwagi,
Na świecie całym,
Każdy się gubi,
Mimo, że świat mały.
Każdy czegoś szuka,
Zawziął się na siebie,
Myśli, że jak znajdzie,
To będzie już w niebie,
Ktoś do drzwi mych puka,
Szuka odpowiedzi,
Tu jej nie znajdzie,
Nie wiedzą też sąsiedzi.
Ja jego też pytam,
Może gdzieś coś widział,
On mówi, że tylko,
Z ciemną masą siedział,
Książki mądre czytam,
Szukam czegoś w mediach,
Wszyscy siedzą cicho,
To wszystko jest komedia.
Lecz nie jest ona śmieszna,
Mi nie jest do śmiechu,
Inni się śmiać mogą,
Z nie własnego grzechu,
Miłość jest wieczna,
Wszystko wybaczyć może,
Choć w grobie jedną nogą,
W sercu Ją jeszcze noszę.
Zawsze mi tak zostanie,
Nawet gdy Jej nie będzie,
Już przy mnie,
Każdy kiedyś odejdzie,
Nasze pierwsze spotkanie,
Nie bardzo się liczy,
Pierwszy raz było mi źle,
Kiedy przejrzałem na oczy.
Od tamtego dnia,
Do tej chwili,
Moje uczucia,
Się nie zmieniły,
Oddziela nas linia,
Co nie jest cienka,
Drobne ukłucia,
I ona nie pęka.
Albo przebojem,
Ciebie zdobędę,
Albo przebojem,
Żyć już nie będę.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.