W gromach i łagodnych powiewach
Dziś długo, bo musiałem wczorajsze złe rzeczy wyrzucić z siebie.
"W gromach i łagodnych powiewach".
12.08.2020r. środa 09:16:00
W gromach i łagodnych powiewach
Burzy nam się pogoda
I hojny dar deszczu.
Póki co od dawna nic nie ma,
W Miłości też posłucha
I jak tutaj zamknąć,
I bronić ostatniej oazy.
Oznaczają pieniądze
I stają się wzorem,
A póki co tylko delikatnie
Pojawia się smutek kochającego serca.
No i jeżeli wiara urośnie
Do rangi i zdolności nauki
Chodzenia po wodzie,
A nie we wodzie
to już nie będzie potrzeba
Zbytecznych dajmy na to konwencji.
Niebezpieczna ideologia,
Oj idę w grząskość,
Już czuję bagno,
Oby mnie nie wessało aż na samo dno.
Są różne słowa, a niektóre na wagę,
Na wagę łask i płynącego dobra.
Każdy powie, że warto rozmawiać,
A jeżeli serio nie masz z kim
To i tak się mylisz,
Więc weź rozmawiaj z Panem Bogiem.
Modlitwy wciąż tak bardzo potrzeba.
Takie czasy,
Nie ważne jakie czasy,
Bo każdy wciąż może zawierzyć wszystko
I wiadomo, że nie ma prostych recept.
Modlitwa w drodze,
Ja zawsze, nawet idąc/ jadąc z kosiarką.
Pan Bóg działa wszędzie,
Nawet przy kawie,
I z Doliny Neli.
Ten las na wyciągnięcie ręki,
Jadą bez klimy*, ale mają klimat
I tak do celu.
W gromach i łagodnych powiewach
Docieramy do końca,
By toczyła się dalsza rozmowa
Bez żenady.
I te pocztówki z klasztoru
Są siłą, siłą plakatu,
A także klimatyczny Don Kichot,
Bo nastawiali wiatraków.
Nie mówią już wiele,
Ale wciąż miesza im się prawo i siła,
A przecież cenne jest
To co sprawia, że mury drgają.
Mury zatwardziałych serc,
Czy grzmot, piorun to skruszy,
Czy dopiero łagodny powiew?
Jest gorące lato,
Ale nie rekordowe,
W minione lata bywało cieplej
A my starajmy się uklęknąć
W drodze, w drodze do wieczności.
Lecą znowu na Marsa,
Popijają piwo i wino z przyszłości,
A ze zwykłą awarią elektryczności
Nie umieją sobie poradzić.
Za mało pszczół,
Ale więcej innych, natrętnych owadów.
Baśnie nie kłamią,
A niektórzy czują pragnienie,
Pragnienie cierpienia
I siedzą wśród natrętnych domowników,
By być biczowanymi,
A może nie chcą tak na prawdę wojny
I siedzą bezradni, zrozpaczeni,
I pozwalają się smagać.
W gromach i łagodnych powiewach
Wcale nie pogodowych
Można stale odkrywać
I mieć też huśtawkę hormonów,
Bo i w menu są pułapki.
A wakacyjna beztroska sprzyja
Otyłości,
A zupa z jabłkiem i chrzanu
To szaleństwo.
Więc na pociechę zjedzmy
To, co dobrze znamy i lubimy,
Ale z umiarem.
*Chodzi o klimatyzację.
Jesteś, pięknie Ci za to dziękuję.
Komentarze (3)
Zgadzam się ...
Jak zawsze moc spraw życiowych poruszasz do
zastanowienia. Udanego dnia:)
Wiele refleksji o życiu, które niejednokrotnie nie
jest łatwe, ale jest cudem i jest piękne, pozdrawiam
serdecznie.