grudodzień
srebrzystą szadzią na źdźbłach
nierównym niepewnym krokiem
otwieram sinozielone poranki
nos skrwawiony
rozbiłem go
potykąjąc się o zmarznięte słowa
najbliższej rodziny
oraz ślizgawki
politycznych deklaracji
nawet dwutysięcznoroczna wiara
w deski zbite pod kątem prostym
nie wzrusza profanum mojego zaufania
jedynie
gdy miłość zakwita na szybach
nieogrzewanej sypialni
łyk rozrusznika
wyrywa organ z hibernacji
zdejmij rękawiczkę aby odczuć puls w mojej
dłoni
J.E.S.
Komentarze (15)
środek wiersza boleśnie prawdziwy:)
żeby już tak do końca się wygadać, a tu czuję się
prawie jak w swoim domu - przyjazne to miejsce jest:)
powiem - nie na temat wiersza - czasem synonimu nie
sposób znaleźć - to tez do Maćka:)
Spadaj! to do Macka.J
przepraszam Autora za wulgaryzm, miałam taki dzień:(
Pierwsza strofa tego wiersza... niezwykle poetycka:)
Dołaczam do tych, do których wiersz przemawia. Miłego
dnia.
Bardzo dobry.
Podoba mnie się wiersz.
Halinko
nie znasz synonimów zamiast wulgaryzmów ?
Za Cii_szą. Pozdrawiam Jurek
Wymaga przemyśleń - dobry,bardzo dobry.
"potykając się o zmarznięte słowa najbliższej
rodziny", te słowa chyba najbardziej zabolały.
Serdeczności.
zmarzniete słowa... wszystko jest chujowe Jurek
wiersz dobry, ale u Ciebie to norma i czytam zawsze
Bardzo emocjonalny wiersz Porusza i to bardzo mocno
Pozdrawiam
Najbardziej do mnie przemawia "cz. środkowa".
To wyznanie wiary, nie kredą pisane.
Mam, chyba podobnie jak Ty, taką swoją, na własny
użytek.
Teraz też się "rozruszam".
Nakręciłeś mnie. Chyba jeszcze się "porozruszam"...:)
super tytuł:)
czuć emocje...