Grzybobranie
Chociaż nikt mnie nie zmusza, nikt nie
płaci za to
Kiedy nadejdzie jesień, a skończy się
lato
W każdą niedzielę wstaję rano przed
świtaniem,
Żeby z torbą w kieszeni iść na
grzybobranie.
Grzyb podobno nie lubi torebek
foliowych.
Ktoś mi kiedyś próbował wtłoczyć to do
głowy,
Lecz ile razy wyjdę w las z ogromnym
koszem,
Na dnie jednego grzyba do domu
przynoszę.
Mniej więcej w jednej porze razem w las
wchodzimy
Ja i słońce, co teraz, im jest bliżej
zimy
Tym dłużej się wysypia i świeci tak
blado...
A w lesie długie cienie na ziemię się
kładą,
Zeschłe, brązowe liście pod stopą
szeleszczą,
Błyszczy rosa na liściach, w górze ptaki
wrzeszczą,
Ustawiają się w klucze i choć każdy
gotów
Do pożegnania Polski, do długiego lotu,
To jednak krążą w miejscu. Nim wygna je
zima
Pragną obraz ojczyzny w pamięci
zatrzymać.
Lecz ja patrzę na ziemię, nie zważam na
ptaki.
I jest! Piękny prawdziwek, niestety
robaki
Znalazły go przede mną. Niech więc
pozostanie
Na pokarm dla robaków i na rozsiewanie.
Może ma tutaj krewnych, młodszych, jeszcze
zdrowych?
Rozgarniam wokół liście opadłe dębowe
I są! Drzemią pod liśćmi trzy kuleczki
małe:
Jeszcze mają czapeczki prawie całkiem
białe.
Idę dalej. Mam żółte kropki pod nogami.
To kurki, co Mickiewicz zwał je
lisicami.
Są pyszne w jajecznicy, będzie w domu
feta,
Bardzo lubię je zbierać – to hurt, a nie
detal.
Ponad drogą jest grapa oświetlona
słońcem,
Co podniosło się w górę, jaśniej błyszczy w
końcu,
Drzewom opala liście świecąc prosto na
nie...
Wchodzę sobie na grapę. Tu lubią być
kanie.
Tym razem jednak pudło. Bóg zachłanność
karze,
Dał mi na łez otarcie dwa marne sitarze.
Już czas wracać do domu, lecz samotna
brzoza
Kusi, bo może pod nią rośnie jakiś
kozak.
Nie ma. Lecz są maślaki: Te lepsze,
brązowe
I także pragną trafić do siatki
foliowej...
Gdybym nie szedł do lasu, tylko na nasz
rynek,
Miałbym te grzyby w kwadrans, a nie w dwie
godziny,
A mógłbym się targować, mógłbym
powybrzydzać,
Może dostałbym kanię, albo nawet
rydza...
- To chodzenie o świcie po lesie jest
chore
- Myślę.
. . . . . . . Za tydzień znów się na grzyby
wybiorę.
Komentarze (24)
Świetny wiersz, czuć grzybiarza,
ja tylko jem grzyby,
miłej niedzieli
Przepiękny, przyrodniczy wiersz, pozdrawiam :)
Wprawny grzybiarz wie, że najwięcej grzybów pojawia
się po deszczu :) Świetny wiersz nie tylko dla
grzybiarzy, smakoszom też zapewne się podoba :)++
fantastyczna sprawa. Wiersz przedni, sam wiesz.
Jeździłem z tatą na grzyby prawie 40 lat temu. Miał
swoje sekretne miejsca, ale trzeba byłe się tłuc do
lasu skodą 100s jakieś pół godziny. Widzę wszystkie
Twoje opisane znaleziska jak żywe. Przynależność do
'kultury zbierackiej' jest fajna, nawet gdy zamiast
grzzybów szuka się ...no właśnie...niewiadomo czego.
Pozdrawiam.
:) Nie znam się na grzybach, ale lubię chodzić po
lesie, nie za wcześnie :) Fajny wiersz i jeszcze tam
Polskę wplotłeś :)
Pozdrawiam :)
Tak jak przewidziałem przegraliśmy z Włochami 2:3,
po wygraniu pierwszego seta
graliśmy w rezerwowym składzie.
Pozdrawiam. Dobranoc :)
No cóż, jak pisze Lidzia u nas grzybów
niestety niet. Może coś się jeszcze ukaże,
chociaż wątpię. Za to będą w następnym roku.
Bardzo fajny wiersz. Pozdrawiam, miłej nocy :)
Ps. Oglądamy mecz z Włochami.
Stawiam wynik 2:3 dla Włochów.
Po wygraniu seta resztę będziemy grali w rezerwowym
składzie.
A jak będzie zobaczymy...
Weź mnie ze sobą :-) uwielbiam zbierać grzyby
Witaj Michale:)
Ja lubię chodzić na grzybki ale w tym roku u nas nie
ma:)
Pozdrawiam:)
Wiersz podoba się bardzo. Do lasu chodzę tylko na
spacer. Nie lubię grzybów, więc ich nie zbieram.
A ja czekam na więcej deszczu, może wtedy...Na razie
suchoty w lesie, fajne jest łażenie po lesie a wiersz
piękny :))
Zapachniało mi lasem i grzybkami... Pozdrawiam.
Uwielbiam marynowane :)
fajny wiersz i miłe skojarzenia, bo bardzo lubię
pochodzić za grzybami bez względu na rezultat :)
Z tym workiem foliowym - dokładnie tak. Mój mąż w
dzień ślubu rano poszedł na grzyby. Najpierw grzyby,
potem ja, śmieję się, że tak już zostało. Zbieractwo
to jakiś rodzaj atawizmu, pozdrawiam.