"Hannibal Lecter"?
rżnął z zacięciem
uważając się za mistrza hipnotyczne
spojrzenia
zwiększające dawkę dopaminy wprawiały w
stan chorej ekstazy
ubrany w owcze skóry znieczulał lubieżnym
dotykiem - leżąc sparaliżowana na plecach
czułam wszystko
ból wyrywanych wnętrzności - i jak żarł
mózg
jednocześnie krojąc serce
kiedy ustąpił paraliż - podniosłam się
rękoma trzymając wyprute flaki
było tak zimno i ciemno
- czułam że umieram
trudno ci uwierzyć
partaczu że uciekając założyłam tobie
kaganiec na pysk
zdrowieję
ktoś delikatnie
zszywa moją skórę
kawałek po kawałku
znów umiem mówić
więc przestań beczeć baranie
coraz wyraźniej słychać śpiew ptaków
Komentarze (24)
*że
To był koszmar, dobrze jest teraz szczęśliwie i
słychać śpiew ptaków, bardzo dobry refleksyjny wiersz,
pozdrawiam ciepło.
Dramatycznie. Dobrze, że peelka uwolniła sie od tego
oprawcy. Miłego wieczoru:)
Ostra odsłona!
Bardzo mi się podoba!
A baranowi dobrze tak...
Pozdrawiam Danusiu :)
mocne, drastyczne, jak senny koszmar, ale ze
szczęśliwym zakończeniem.
Mocne.... pozdrawiam
Spokojnie, spokojnie to tyyylkoooo operacja
miło Cię czytać
Tak, wstrząsające - koszmar jak ze złego snu - ale na
całe szczęście jest nadzieja - że wszystko co złe, to
już przeszłość. Pozdrawiam serdecznie Donno.
Zaszokowałaś mnie ;)
Pozdrowionka