Hasiorowy wiatr
goniłam wiatr
co kradł bezczelnie
jarzębinowe korale
i ostatnie barwy
odchodzącego lata
na lnianych skrawkach
rozwichrzył się łotr
znikł i znowu pofrunął
psocił w szelestach
aż pokochałam
szmer pod stopami
zadumane
przydrożne świątki
w drewnianych dłoniach
moszczą cudze myśli
szepcząc paciorkom z głogu
jesienne modlitwy
Komentarze (34)
Ślicznie!
Witaj,
pięknie zaszeleściłaś, zaowocowałaś, więc i wiatr
musimy usprawiedliwić.
Pozdrawiam.
Dołączam do tych zachwyconych.
Bardzo mi się podoba :) pozdrawiam pięknie...
Ładnie
Bardzo ładny wiersz,szczególnie te drewniane świątki
mnie ujęły:)
Tesknota za uciekajacym czasem , niby nie uciekl a juz
go nie ma. Pozdrawiam
Podoba się.
Pozdrawiam :-)
Bardzo ładnie, pozdrawiam...
Ładna metafora - przydrożne świątki
to już rzadkość Pozdrawiam Serdecznie
Bardzo ładny wiersz:)
Pozdrawiam :)
modlitwa i zaduma
Bardzo mi się podoba.
bardzo mi sie podoba wiersz
i nawiazanie do rzezb Hasiora,
pozdrawiam:)
niestety wiatru nikt nie dogoni
sliczny wiersz
i te kapliczki :)
pozdrawiam:)