HeavenRoad
Niemiłosiernie prosta strzała
tak szarej, że aż smutnej drogi
niekończąca się linia biała
jak nieskończone piekło pożogi
Sam jeden na tym pustkowiu
jak okiem sięgnąć pusta szosa
jak niebo nocą zgaszone w nowiu
i tylko wiatr zaplątany we włosach
Ten sam wiatr łaskocze mnie po skroni
ten sam wznieca kurzawy tuman
pod maską stado zbuntowanych koni
co gnają społem jak jeden rumak
Prędkościomierz wciąż woła:
„prędzej”
mimo odmownych silnika jęków
jak niespełnione sny o potędze
o przekroczeniu bariery dźwięku
Niewidzialna siła dociska gaz
stalowa bestia przyspiesza w mig
zostawiam w tyle przestrzeń i czas
choć te rzucają się za mną w pościg
Jak błyskawica, okamgnienie
asfaltową tą rzeką płynie
szantażuje bezczelnie zderzeniem
strasząc co chwila przerywaną linię
Linia jak kłębek nici Ariadny
konsekwentna aż po przesadę
jak Tezeusz bohatersko zaradny
czy z Minotaurem spotkać się jadę?
Snop światła tryska chociaż jest widno
to maszyna sama prowadzi o dziwo
nieuchwytna, samotna jak statek-widmo
nigdy nie kończy jej się paliwo
Smugi odrzutowców znaczą krzyż na niebie
czasem migną tez krzyże na drzewach
ja gnany nie wiem czym pędzę przed
siebie
to moja autostrada do nieba
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.