Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Herostratyda cz. II

II. Nieoswojone wino
Marcin Akusta był jedną, wielką (metr dziewięćdziesiąt dwa żywego grania!) nutą. Właściwie trudno nazwać go człowiekiem, on po prostu składał się z muzyki, stanowiła ona nie tyle jego pasję, siłę napędową, co wręcz sens życia, całe jestestwo.
Jego po prostu nie było w ciszy, rozpływał się wtedy, trwał pozornie, półrealnie, na granicy światów, stawał się przezroczysty, niedoświetlony.
Fiś, pasja żrąca od najmłodszych lat, dawała się we znaki rodzinie. Kto normalny wytrzymałby bowiem mieszkanie z ośmiolatkiem, który powziął postanowienie, uroił sobie, że nagra najwięcej płyt, najwięcej utworów i założy jak najwięcej jednoosobowych zespołów, projektów muzycznych w dziejach?
A tak właśnie postanowił sobie, dostawszy przechodzonego Kasprzaka, w podstawówce (prezent komunijny od wyjątkowo trunkowego wujka, który nie miał co dać, a stare radio zdało mu się być wprost idealnym prezentem, przecież o tym marzą ośmiolatkowie!).
Początkowo wył na strychu. Nie płakał – nagrywał wrzasko – jęki w stylu około- blackmetalowym. Zakleił dolne dziurki we wszystkich swoich kasetach i rozpoczęło się nawijanie głosu. Szły precz piosenki pana Tik – Taka, bajki czytane przez Gustawa Lutkiewicza, skasował nawet matce Manaam.
Początkowo rodzice patrzyli z pobłażaniem na pasję jedynaka. ,,Przejdzie mu” – powtarzali.
Jakoś nie przechodziło. Miarka się przebrała, gdy domorosły piosenkarz postanowił zawojować rynek muzyczny, to jest rozdawać kasety wśród rówieśników.
Ci oczywiście nie słuchali ośmioletniego Varga Vikernesa dla przyjemności, śmiali się z płaczliwych tekstów, zawodzeń. Każdy chciał mieć w domu próbkę dzieł Marcina, by je zwyczajnie wydrwić.
Niezrażony wokalista, spotkawszy się z odmową rodzicieli (,,Na chipsy dam, na kasety – nie”) poprosił o pomoc kolegów.
Ci , oczywiście, nie odmówili. Dla zgrywy przynoszono więc najsłynniejszemu piosenkarzowi szkoły, siaty, obrzemki, naręcza starych taśm.
Marcin wsiąkł zupełnie. Odkrywszy internet i odkrywszy w owym medium grupę Anal Cunt, postanowił pójść tą drogą.
I idzie tak, do dziś, zahaczawszy czasami o Bar Pod Gołębiem.
Obecnie działa w tysiąc- którymś tam projekcie solowym, nagrywa w stylach noisecore, goregrind, gorenoise, techno – screamo, harsh noise, power noise, power electronics, ambient noise i bilionie innych, przez siebie wymyślonych gatunków.
Nie powiem: czasem nawet mu wychodzi to darcie ryja. Ale zemściło się ono okrutnie, zdarł przez nie, biedaczysko, zupełnie gardło i – jak twierdzi- może mówić jedynie dzięki litrom wlewanego w nie piwa i wińska Podlaskie.
Choć wyjękuje, krzyczy każdego dnia teksty o nabijaniu podpalonych dziewic na pale, nasz Marcin jest obdarzony gołębim sercem.
Śmiem twierdzić, że gdyby miał odrobinę czasu, poszedłby do mieszczącej się w pobliskim mieście szkoły karate kyokushin i przytulał człekokształtne manekiny, wory treningowe, tak byłoby mu ich żal.
- Nie bijcie!- wołałby łamiącym się głosem, upatrując w każdej, stworzonej do kopania kukle, istoty ludzkiej.
W zasadzie, poza nadużywaniem płynów wyskokowych, nie ma wad. Pracuje jako grafik komputerowy i jest kompletnie odklejony od rzeczywistości. Nie ufa bankom, wszystkie pieniądze, jakich nie pochłaniają płyty CD (taki artysta nie będzie przecież wrzucać em pe trójek pro publico bono do sieci!) trzyma w książce Sergio Fernandeza Ryby (na zasadzie analogii – bo ,,rybka lubi pływać”) i przeznacza wyłącznie na ratujący gardło trunek.
O nowe programy sępi u znajomych, a że jest przy tym niespotykanie jak na faceta miły, zazwyczaj je dostaje, nawet od ludzi, którzy powinni być jego zaprzysięgłymi wrogami – od konkurencji.

Siedział właśnie, samozwańczy król eksperymentalnej muzy, in spe dzierżyciel tytułu Najpłodniejszego Artysty Wszech Czasów (miałby to poświadczać wpis do Księgi Rekordów Guinnessa), w swym profesjonalnie amatorskim, własnoręcznie skleconym na strychu studio nagraniowym, wyjękiwał trzydziestominutową sonatę, gdy za oknem dał się słyszeć gwar. Rwetes, harmider. Wytłumione gąbką i obite tekturą z wziętych ze sklepu pudeł ściany praktycznie nie odgradzały od dźwięków z zewnątrz, słychać było każde byle kaszlnięcie osoby przejeżdżającej drogą.
-Co za czort? – pomyślał Akusta wstając od magnetofonu LG (poczciwy Kasprzak nie wytrzymał trudów nagrywania i rozleciał się w zeszłym roku).
- Pali się, Piąta Wojna Światowa, czy co? – dumał. Tylko istne trzęsienie ziemi, coś ponadnormalnego poruszyło tę arcy spokojną okolicę. Zwykłe dożynki (Jaki mamy miesiąc? Maj?) nie budziłyby tylu emocji. No, jeszcze przyjazd biskupa, ale gdzie on – tutaj? Do parafii to jeszcze by się pofatygował, ale pod las?
Limuzyny, jakimi jeżdżą hierarchowie KRK nie mają zawieszenia jak łada niva…
Wiejski metalowiec podszedł do okna. Tfu – słońce, obrzydliwie żółte, parzy w ślepia, aż trzeba mrużyć oczy. Znienawidzona pora- dzień, do tego krzyki jakieś nie wiadomo czyje. Wszystko to odrywa od pracy twórczej, wprowadza dysharmonię. A on przecież ma misję do spełnienia, posłannictwo. Trzeba pozostawić po sobie taśmy trwalsze, niż ze spiżu, najlepiej w ilości kilkuset tysięcy sztuk. Niech zalegają w muzeach muzyki całe hałdy nagrań, oceany jego głosu. Niech służą potomnym. Leonardo da Vinci końca dwudziestego wieku właśnie osiągnął mistrzostwo w jednej z dziedzin (na inne nie starczy reszty życia), a tu ktoś śmie drzeć się jak stare kalesony.
Procesja sunie w stronę X.- wic. Nawet dość szybko, bez religijnego namaszczenia, chorągwi i śpiewów, za to z szemraniem i w równie podniosłej atmosferze.
Kto żyw wyleciał z chaty i spieszy (gdzie?): młodzi, starzy, od przedszkolaków po zmurszałe baby.
Dziady kalwaryjskie i obszarnicy, nauczyciel, pani wójt, ławice rolników.
- Uuu, nowy Czarnobyl pieprznął, pewnie znów u Ruskich, no bo gdzie by indziej?
- Rozjechany, nawet kiszki wyleźli… - doleciało z kuchni. Kaliszukowa, sąsiadka wpadła i zaczęła gorączkowo zdawać relację:
- Gdzie tam do szpitala, nie ma co zbierać, nawet mózg… mamałyga…
Nie powiem, Marcin nawet się zainteresował. Morderstwo w tej okolicy?
Prędzej zmartwychwstały Cobain jadący na misiu Yogim…
Trzeba zobaczyć, co się odpierdziela, zawsze to jakaś odskocznia od muzy. Może weny od tego przybędzie, widok stanie się katalizatorem zmian, pobudzi wyobraźnię i wymyśli się nowy gatunek, dajmy na to village depressive grindcore?
Wziął potężnego grzdyla piwa, prawie dopił je do końca. Dwa upakował w kieszeniach spodni, na drogę.
- Winiacz w rękę i – można iść!


Dodano: 2017-05-15 00:05:25
Ten wiersz przeczytano 2573 razy
Oddanych głosów: 7
Rodzaj Biały Klimat Melancholijny Tematyka Erotyk Okazje Dzień Babci
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (7)

Stumpy Stumpy

Tytuł jest fantastyczny, szkoda że nie reszta...

Szczerzyszczynsky Szczerzyszczynsky

konfabulując odczytuję w przeczytanych dwóch częściach
trochę Joyce'owski zamysł. Chodzi o ten sam wypadek
drogowy widziany z wielu stron. Środki językowe w obu
częściach są różne (Ulises). No i jak każde dziecko
wie, jedna prawda nie istnieje, są tylko różne punkty
widzenia jak w filmie Rashomon - Akiro Kurosawa.
Fajnie że się urwało...jak powiększenie u
Antonioniego.

Ewa Kosim Ewa Kosim

pozostaje mi się podpisać pod komentarzem demony i
krzemanki :)

serdeczności Flo

AMOR1988 AMOR1988

To jest erotyk?
Niemniej ciekawe, takie inne pisanie, trzeba myśleć i
mieć determinację i dobrze, bo po co tworzyć kolejne
łatwo przyswajalne dzieło. Taka stylizacja jest
ekstra.

krzemanka krzemanka

Podobnie jak demona, chciałabym się dowiedzieć, co
takiego zobaczył na zewnątrz, Marcin idący z
winiaczem?
Miłego dnia:)

Donna Donna

Witaj... Florku, rozbawila mnie ta druga czesc... ech
chlopak z taka pasja:)) piszesz obrazowo z polotem,
slownictwo i wartkosc przesuwajacych sie scen wciaga i
hipnotyzuje... Ciekawa jestem czy zisci sie jego
wielkie marzenie... pierwszy niestety
antymatematyczny, skonczyl jak ulamek jak
nieorzwiazane zadanie... Krotko mowiac, pisz dalej
czekam na kolejne czesci:))) Usciski.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »