hibernacja
/stany nieustalone/
opada rtęć kapilarem
już prawie przy końcu
igłą wyczuwa sferyczne dno
minus dwadzieścia
nawet dwadzieścia parę
i choć słońce mocno świeci
oblizując ze smakiem
soplowe jęzory
arktyczne powietrze
z pasją drapieżnika
kąsa bezlitośnie
zaczerwienione twarze
opatulonych przechodniów
będzie jeszcze więcej
idzie sroga noc
dziwne określenie jak na ostry spadek
minusami ścięło prawie każdy kąt
przyszła - nikt nie wierzył
teraz pod butami skwierczy
i znów jak przed rokiem
w niewłaściwym czasie
popękają specom
ciepłownicze rury
już ponad dwadzieścia i kolejne pięć
zagłuszają spokój szczękające zęby
bez opamiętania
trzaska pyski mróz
trzeszczy tempo w kościach
skawalony szpik
i głuchną arterie
a świt chociaż miał przyjść
przepadł beznadziejnie w zaspach
przywalony przemarzniętym śniegiem
siarczyście mroźna noc
i kolejny dzień
skrzypi niecierpliwie
na śliskich chodnikach
przestępując z nogi na nogę
przeklinając pod nosem
kapryśną z natury
przyrodę
Komentarze (4)
Wiersz pasuje do dzisiejszej aury, ładnie opisany
mroźny styczniowy dzień, pozdrawiam.
Ale powiało chłodem, dla rozgrzania atmosfery daję
plusa, bo choć wierszyk zimny ciepło go odbieram.
jestem przerażony bo zima sama mrozi
i nic jej nie powstrzyma a ja mroźny
nie chcę być zamrożony i zróbmy coś z tą pogodą:):)
bo uśmiechy i świty nawet są zamrożone:) Wiersz o
nieustępliwej i srogiej aurze Ładnie poprowadzona
myśl Pozdrawiam ciepło
Mroźna zima jest dramatem gdy uszy marzną a w stopach
brak czucia . Aż mi zimno po przeczytaniu wiersza .