Historia czyli sen czyli...
E tam – zamknięte to mogą być oczy
obrady, a praca myśli i uczuć
się tka i tka
niewidoczna
Wykształcenie się liczy, odwaga
i wiara i zasady
i siła i motywacja
i dyscyplina
i spokój i rzeka
Płynąca do nieba jak hostia
utkana ze snów i wspomnień
w koniecznej godzinie samotności
nad pozłotą kłosów
szumnych dumnych
Ufnych, zatopionych w marzeniu
we własnej pozłocie, w toczącej się
rozmowie
kosy z zagłębieniem jej pępka –
przechowanym na czubku języka
przez zmysł smaku dotyku (
najulotniejszy
i najboleśniejszy to węzeł )
uczucie pamięci, wyobraźnię, czas,
tęsknotę –
potoczne i szlachetne węzły kosmosu
Śni mi się motyw szalonej upojnej
ucieczki
przed wymiarem sprawiedliwości
i wróżenie o tym co ma się stać z lotu
łabędzi
Ludzie szukają posłania popiersia
podłogi pnia wiatru trutek
i przeszywającej trucizny zgnilizny
i okazji do przekraczań
Niewątpliwie rozmawiają ze sobą
tkaniny i źródła, pokrowce i wędziska
oczy i krajobraz, mleko i sól
Ale mnie nas Boga w tym nie ma
A piorun porządkuje moje życia dwa
–
wiejskiej wróżki i sutenera z lasu,
spontanicznego młodego chłopaka
z sercem bijącym dla każdej chwili
i mędrkującego głupca
(z tym wiąże się sen, który opowiem
potem)
Motyw ucieczki, motyw rozmowy, motyw
tkaniny
Dzieci przechodzą przez ucho igielne
przenoszą mury (jak koń przeniósł studnię w
ucieczce z pola bitwy)
przez nienawiść do ojca lecą, pożądanie
sławy i chęć zlinczowania psa,
prześladowania za okulary, zbyt duży nos,
piegi, tuszę,
rozwód rodziców. K..a !
Cycki im rosną i alkohol wabi żołądki,
a jak mają 30 lat włącza się pamięć
–
to koniec historii obliczonej na 5 św.
Żywotów :
glizdy psa kota wulkanu i statku
kosmicznego
..aż oczyści się z bieli i wstąpi w
historię planety Ziemi
Za mało węzłów w tym rozpaczliwym
położeniu
( ona tu jest, śpi, ciężko oddycha)
nic na mnie nie czeka
nikt i nic mnie nie woła po imieniu
Czeka mnie tylko śmierć, pobicie,
parę wypróżnień i triumf poezji. Ha! Ha!
Chcę być poza
Każda rzeka jest tajemnicą
W życiu trzeba być trochę szaleńcem
Sen (Waga)
Ten mędrkujący głupiec pogrzebie pewnego
młodzieńca,
w zemście za jej śmiech, rzuci chłopca, gdy
ten zginie – w locie nad szczytami
gór,
w drodze na pomoc głodującym z Afryki, czy
zasypanym przez lawinę –
a więc rzuci tego chłopca – a raczej
rozrzucone po katastrofie jego cudownej
amfibii,
szczątki jego ciała – świniom na
pożarcie, by zginął w oborze
jakikolwiek ślad jego istnienia.
Czy jego zemsta za jej śmiech ma szansę
powodzenia?
Ona zaśmiała się, bo powiedział na jej
pytanie :
„a co jeśli dziewczynie utnie nogę,
też ma chwalić Boga ?” – coś w
stylu :
„oczywiście, jego dary są święte, są
cudem zawsze, uczą jak żyć, jak się
doskonalić”.
Wtedy śmiała się długo. Stało się to,
gdy pili wszyscy razem
w jakimś barze i rozmawiali i to wyszło tak
nagle i nie dało się cofnąć.
A jej śmiech bolał, zaczynał docierać do
serca, aż ugrzązł tam i policzki piekły.
Potem ona poszła do tamtego i śmiała się
z nim i rozmawiała.
A potem tamten miał wypadek, a nasz
filozof chciał by wszelki ślad po nim
zaginął.
Na taczkach zawiózł go świniom po kryjomu,
by nikt nie wiedział,
jakby zmywał ślady s..y z nowej zastawy.
Ale chłopak zwycięża.
Świnie zwyciężają.
Komentarze (1)
nie komentuje bo to co napisze i tak bedzie malutkimi
słowami koło Twoich słów zawartych w wierszu...