Historia pewnego mlodego...
Trzaskam drzwiami-w dom moj wchodze,
puszczam zlosci mojej wodze-
w fotelu siedzi mama;mama wiecznie
zaplakana,
ojciec w lekturze powaznej-dla niego to
takie wazne.
Synku-gdzie tak dlugo byles?-drzacym glosem
pyta mama
-gdzie ja bylem?-gdzies bladzilem-
od wieczora az do rana?
tak!-melodia wciaz ta sama...
Ide do pokoju mego-chce miec cisze-dosyc
tego!
Gdzie ja chodze,gdzie ja bladze?
Ja sam nie wiem jakie zadze mna
kieruja...
Po co wiedziec,po co myslec,po co
dzialac-
zatracilem sie w pytaniach
-nie znam sensu tego zycia
tego zycia-mego bycia!
Wszystko mam ja juz za soba...
juz blyszczalem ma osoba,
mialem forse i dziewczyny,
kupe kumpli,
haslo jutra-to my
juz kochalem beznadziejnie,
-beznadziejnie,bezimiennie...
Poszla w mgle dziewczeca postac-
a ja tutaj musze zostac...
Gdzie jest sens mojego zycia
-jaka szanse mam przezycia?
Szkola?-Ponoc jest w niej sila,
ale bardzo mnie nudzila...
Wymagania,narzekania,wymawiania..
W domu wiecznie awantura-bo tu dwoja i tam
dwoja...
Wiec palnalem szkola wreszcie-
i mam spokoj-tak!Nareszcie.
Potem bylo fajnie-milo,
tu sie bylo-tam skoczylo...
Forse sie skombinowalo,
ale forsy bylo malo;
czasem nabieralem mame-dla spokoju-zawsze
cos dostane...
szpanu wiecej-szpanu duzo-nie wiedzialem,ze
sie nurzam
w beznadziejnie pusta nicosc...
Jak to zmienic,jak odnalezc to COS?
-Cos,co w zyciu sie oplaca-jaka
wartosc,jaka praca?
Wale piescia w biurko moje...
Moje biurko?-Nie nie moje...
A co moje jest tu wokol?
Chcialbym znalezc swiety spokoj
od wszystkiego na tym swiecie,
bo tu wszystko klamstwem przeciez!
Nikt mi tego nie powiedzial,
ze bez sensu bede siedzial
sam jak w klatce -z ma nicoscia,
ktora jest beznadziejnoscia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.