Hołd dla rzeczy niestworzonych
Na wysypisku myśli
Olbrzymie góry zardzewiałych idei
Potężne kaniony cytatów
niewypowiedzianych
Monumentalne doliny powieści straconych
Czarne słońce swymi promieniami pożera
spazmatycznie drgające iluzje odrzucone
Tornada depczą filozofie przezroczyste
powódź zalewa doktryny niewykreowane
Ach, gdyby tak
Chociażby z miliona pomysłów straconych
Ich blade istnienia połączyć móc nicią
Czy z takiej marności nie mogłoby wyjść
Coś co wstrząśnie fasadą świątyni
Coś co zniszczy powagę wszechświata
Coś co zarzuci Bogu kłamstwo
Lecz każdy koncept w swej przedziwnej
barwie
Każdy w swej formie niepewny, niezdrowy
Tak lekko, tak nieswojo
Dotyka rzeczywistości
Uchwycić go próbujesz siatką na motyle
Lecz on odlatuje na skrzydłach bezkresu
Wyślizguje się poprzez świata dzieje
I mówi smutno: "ja nie istnieję"...
Komentarze (3)
Zaciekawił mnie ten wiersz - oryginalna refleksja.
Uchwycic go probujesz niezdarnymi dlonmi,lecz on
beszczelnie przemyka miédzy palcami szyderczo
mówiác-ja nie istniejé...
Podoba mi się.