Hotel Lilly
Miałem kiedyś sen
Co niby jeden z wielu
Okrągły biały kamień
Rozmiarów pomarańczy
Patrzył nocą w me okno
I jak zagubiony podróżnik
W poszukiwaniu "hotel" na mapie
Szukał cienia by móc
Wtopić tam swe palce
Widzę go często we śnie
Na otchłani czarnej tle
Chcąc z ciemności rozbierać
Śniegową barwę przybiera
Przytłoczył mnie jego blask
Aż takie jasne miał kształty
A owalem swego półksiężyca
Zbliżając się nieprzerwanie
W nienaturalnym pędzie
Nadchodzącego końca
Zdrapał kawałek świeżego nieba
Widzę go często we śnie
Na otchłani czarnej tle
Chcąc z ciemności rozbierać
Śniegową barwę przybiera
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.