Hymn do maszyny mojego ciała
możemy czekać, czekać i czekać...
kiedy rano
MOJE
ciało odrywa się od faktury
pościeli
otwieram oczy powoli
poranny kolor metaliczny
odbity w źrenicach
przetworzony przez siatkę synaps
spływa po mnie
jak kawa w ekspresie
do białego wnętrza filiżanki
stopy spuszczone spokojnie
odbiają swój ciepły ślad
na drewnianej granicy podłogi
wiem
że błędnik
nie pozwoli mi zbłądzić
i utrzyma w pozycji pionowej
ubieram maszynę
MOJEGO
ciała w kawałki poliestrowej tęczy
przybieram pozę przed lustrem
i maluję twarz barwą ochronną
8 rano mija
wychodzę na ulicę
w mechaniczny świat rzeczywistości
wieczorem
na mojej komórce
wiadomość
- JAK BĘDZIESZ NIEDALEKO
DAJ SYGNAŁ
- WYJDĘ PO CIEBIE
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.