***Ich senne marzenia –...
Pierwsze dwojga ich spotkanie, rzeczywisty
przed Nią stanie
Przepłaciła bezsennością, nocy całej, lecz
z radością
Oczekuje już tej chwili, by się wreszcie
zobaczyli
Jak wygląda Jej wybranek, niech nastanie
wreszcie ranek?
Promyk słońca zagubiony, wnet odkrywa
zaskoczony
Kształt kobiecy, tak niebiański, a on sam
jak pies bezpański
Szybą okna tu wpuszczony,niczym już
niezagrożony
Wciąż omiata promieniami, Jej ciałeczko jak
żaglami
Niby nic nie czuje Ona, leży śniąc i
obnażona
Oczka lekko swe uchyla,świt już cały mrok
zapyla
Przebudzona, całkiem naga, z bezsennością
wciąż się zmaga
Świeżą myślą pobudzona, zrywa z łoża się
natchniona
Stając w blasku rannym słońca, Ona jest
olśniewająca
W swej koszulce zwiewnej nocą, oziębłego
zauroczą
Tej koszulki wypukłości,kryją kształty Jej
nagości
Promyk pieści blaskiem błogim, piersi, uda,
łono, nogi
Hula sobie niewidzialny, ciało zwiedza
całej Panny
Tu zapuka, tam przystanie, to przeminie,
tam zostanie
Promyk grzeje i opala, promyk wciąż sobie
pozwala
Pieścić to, co zakazane, a logiką wręcz
wskazane
Miłe czując podniecenie, nieświadoma pod
wrażeniem
Doznań dzięki promykowi, teraz Ona już się
głowi
Jak Ją przyjmie?, jego wzroku?, z łzą czy
błyskiem w jego oku?
Myśli gnębią, ciało czuje, on jest mój, nie
zrezygnuje
Moczy stopy zaskoczona, stojąc w wodzie
osaczona
Świadomością bezczynności, bezradnością
swych czynności
Świt głęboki, płać jeziora, Ona drżąca,
prawie chora
Gdzie kreacja, gdzie spotkanie, stoi w
wodzie, słychać łkanie?
Ciepło rąk, ramion okrycie, błysk świadomy
i odkrycie
Obecności rąk miłego, cudem tutaj
przybyłego
Nie wie Ona, nie chce wiedzieć, milczeć?,
czy tez coś powiedzieć?
Poznał Ją w wodzie stojącą, piękną swoja,
lekko drżącą
Objął miłą, drżeć przestała,cichuteńko
zaszlochała
Prysła wizja Jej spotkania, czuje jednak
swego drania
Jest przebiegły, jest kochany, godzi się z
nim, jest na rany
Zimna woda nie doskwiera, żar uczucia już
odbiera
Świt zachwyca, przytuleni,stoją w wodzie
zachwyceni
Jest już szczelnie otulona, jego tors, jego
ramiona
Ich są usta wciąż wtopione, tak gorące,
nienasycone
Jedwab ciało Jej przykrywa, przeźroczysty
wciąż odkrywa
Nagość ciałka Jej kształtnego,opuszkami
pieszczonego
Uchwycona już w ramionach, nie chce
wiedzieć gdzie jest Ona
Porywana przez kochanka, błękitnego już
poranka
Kurtką jego otuleni,leżą gdzież pośród
zieleni
Łopot skrzydeł, drzew poświata, tak natura
ich omiata
Są w bezruchu wciąż wtuleni, nieobecni,
zniewoleni
Czule ciała swe zwiedzają, wyobraźnią
odtwarzają
Muska dłonią Jej piersiaczki,rosną nieco te
cwaniaczki
Błękit niebo kryje całe, perkoz, nie
zważając wcale
Nieopodal wciąż nurkuje, zerka na nich,
pomrukuje
Wokół oni otoczeni,jedni w locie,inni w
wodzie i na ziemi
Obserwując ich natura, pieści zmysły, boga
córa
Jedwab cudnej Jej koszuli, już nie długo
ciałko tuli
Z ramion zsuwa delikatnie, odkrywając
skrupulatnie
Cal po calu piersi obie, zawstydzone, ale
błogie
Pieści jego już suteczki,zsuwa dalej, gdzie
majteczki?
Wzdryga Ona się dotknięta, szklą się piękne
Jej oczęta
Bez oporu, bez przeszkody, chłonie on
piękno urody
Niczym perły nieskażonej, kępką włosków
otulonej
Jego jest już, tylko jego, pieści Ona pana
swego
Leżą wspak, on na Jej łonie, angażuje Ona
usta, dłonie
Nie poskąpi mu radości, perły piękna, Jej
nagości
Swą perełkę pieści czule, Ona pana, ach w
ogóle!
Są odcięci już od świata, to szaleństwo ich
omiata
Wiara pewnie czyni cuda, lecz nie wielu to
się uda
Tworzą jedność, jedno ciało, jedną postać
już obrało
Pieści Ona jego pana, z dala słychać
kormorana
Ona pod nim, a on na Niej, delikatnie
rozpieszczanej
Gra cudownie miłość struną,to podniosą, to
osuną
Się na siebie, wspólnie razem, Ona z nim,
on z Nią zarazem
Tak wplecieni, zakręceni, rozkochani,
podnieceni
Jej udeczka aksamitne, tak prawdziwe, tak
dobitne
Są rozkoszy poddawane,wciąż muskane,
całowane
Ścisną raz, raz się odsuną, rozświetlone
blasku łuną
Nie wypuszczą głowy jego i języczka
wspaniałego
Wnurzonego w perłę złotą, błądzącego w Niej
z ochotą
W Niej szaleje, w Niej buszuje, upojenie
perły czuje
Fruwa w Niej jak uskrzydlony, w swej
miłości zatracony
Piękna perła tak wzburzona, wchłania język
rozczulona
Jest dlań Panią,nie panuje, rozkosz nad Nią
już króluje
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.