Ikarze
Co czułeś, gdy mknąłeś w błękitne
niebiosa,
Na skrzydłach, wolny jak ptak w
przestworza,
Gdy w słońcu lśniła złocista potu twego
rosa,
A w dole rozlewał się lazur lodowatego
morza?
I te dwa słońca, skąpane w blasku, tak
gorące,
Jedno spływało na cię z bezchmurnego morza,
Drugie w dole wśród chmur, tak wspaniale
drżące.
Dwa odwieczne olbrzymy, które tną
przestworza.
Twe oczy, czy one widziały coś jeszcze,
Gdy serce w piersi twej biło jak szalone,
Gdy pierzaste twe ramiona sunęły na
wietrze,
Czy twe zielone oczy nie spały
rozmarzone?
I kiedy wreszcie wyrwałeś się
przeznaczeniu,
Które na twardej ziemi mocno trzymać cię
miało,
W odwieczne słońce wzbiłeś się w
podnieceniu,
Co wtedy mówiło ci zmęczone życiem
ciało?
A potem to krótki krzyk ojca, czy twoje
westchnienie
Rozdarło świętą ciszę, przecięło powietrza
milczenie,
By spaść w otchłań ciemności, wtopić się w
szemrzące fale,
A za nim twe ciało, by schronić się w
ramionach śmierci całe.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.