Il Ona II - Żeglarz
"Il Ona" szaleje
Zmyła mnie z pokładu
Zanurzyłam się nagle w rozhukaną toń
Biję rękoma na oślep
Wściekłe spienione fale
Nie mogąc złapać oddechu
Skąd wzięła się ta nagła nawałnica?
Czemu tak bolesna się okazała?
I tak ostateczna...
Nie mam już siły
Bić się z przeznaczeniem
Dogoniło mnie
Czuję na szyi jego zimny dech
Lodowate palce
Ciągną mnie w głębinę...
A jednak wciąż walczę
Chwytam łapczywie
Kolejny haust powietrza
Czuję coś w ręku
Nie - to tylko złudzenie...
Zapadam w ciemność
Patrzę na siebie z góry
Na ciało sponiewierane
Dryfujące spokojnie po gładkiej tafli
wody
Burza tak nagle jak przyszła
Przeszła
Jestem spokojna
Wydaję się nawet uśmiechać
Obok mnie łódź z rozdartym żaglem
Dryfująca i martwa jak ja...
To wszystko sprawiła burza
O wdzięcznym imieniu "Il Ona"
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.