Imaginacja II: Kwiat Schizofrenii
Ona:
Chciałam... – byś... - wszedł – głównymi
drzwiami...
On:
(- w Kościół Twój...) - wiodło troje
drzwi...
Ona:
Wróble – ćwierkają, że aksamit
wiersza - przetkany pyłem gwiazd... - i
złotem.
On:
Ja – także ćwierkam - trzy po trzy...
(- co ślina mi na umysł niesie.)
Ze mnie – już... - stary jest bałamut.
Ona:
Więc wróble mają znów robotę.
We mnie wciąż lato
- w Tobie – jesień...
On:
- więc... – chyba już się... - nie
spotkamy.
...choć (– ciągle jeszcze) – świeczka... -
tli:):)
Matka:
- leczyłam... - jego - zęby – z
bólem...
żeś – szczerbiec!...
(jej szczęście! – jej... - wybrany(m) -
królem.)
Do dzisiaj... - to ją... - jeszcze
boli.
(że - tylko „ćwierkasz” - swoje
prawdy...)
- Błędnie...
- lecz prawda Cię wyzwoli!
(Tylko – choć raz się do niej nagnij...)
Daj powód dumy...
- bądź! - jej bardem
- wejdź – we drzwi (wreszcie) – do jej
domu
(które dla Ciebie są otwarte.)
Sobie! - winieneś... - spojrzeć w
oczy...
(wreszcie – winieneś... – sen! -
przekroczyć...)
- Publikowałeś!..
(- w internecie):
wiersz - każdy – innej był kobiecie.
Lecz – dla niej... - powiedziałeś
wszystko:
swe pierwsze... - „tak”
(mój „wróblu” złoty...)
Więc – pokochała Cię... - „artysto”.
Kto pokierował Twoim lotem,
żeś – wpadł
do jej otwartych okien?
[i – jak to wróble – między ściany
gubiłeś piórka (– zakochany...)
......................................
A za oknem..?
Kwitły kasztany... - jej matury.
.......................................
Ona:
- Dojrzałam!.. (- wkrótce...) – zimy
sople:
kajdany! (sznury)
u Twych stóp.
A – ja... - samotnie
do Księżyca...
bo znowu zima
Akademik.
- i Ciebie nie ma. - Obok - pustka
gorące – i w potrzebie – usta
(- i – zimny sznycel!..)
(ciągle chłód...)
[- Rum! - do herbaty
- (czasem(!) – miód...)]
A – Wojtek... - czekał - karawany... -
(Wiedziałam!..) - że - zaczeka wiernie.
(sople – topnieją
w łzy kościelne...)
Przyjdź – albo przestań z deklaracją...
Każdy Twój wiersz – jest dla mnie.... -
stacją.
Choć jedno słowo zamień w dotyk
bo jestem przecież! - z ciała, krwi.
Dla wszystkich – jestem...
- jak narkotyk
- ale – nie liczy się już nikt.
Dla Ciebie chcę być heroiną.
Na stole – ciepła szklanka z mlekiem.
na stole – stoi kielich z winem...
- Skocz wreszcie!... - w przepaść
lub przepadnij...
Ja czekam...
chociaż raz(!) się nagnij.
(Bądź - dla mnie... - chociaż - raz!..)
-człowiekiem...
(Jestem... - nałogiem... - kwiatem,
głogiem
- dobrym w nalewce i na serce...)
Ponoć...
– kochanek!.. (innych) - nie chcesz...
a drugiej... - skarżysz! (– jak do
żony...)
(- "świat Ci się skończył(!) -
nieskończony...")
Jednak – chcę spotkać!
choć już... – "piernik"...
(- nigdy!- nie dałeś... - w czekoladzie)
- A jednak... - tęskno - do cukierni
do której
nie weszliśmy razem.
On:
(mi – za kościołem
za ołtarzem,
gdzie – ja – i Ty
i klon zielony,
gdzie granit ostał się dla świata)
.........................................
Amen! (- i... - "Sława!")
[wiersz – skończony.]
(jesienna nić – babiego lata...)
24-28.01.2014
Komentarze (6)
Z trzydziestego pierwszego wersu z wyrazu "wreszcie"
uciekło "r"
Od dawna czytam Twoje wiersze, bo urzekłeś mnie stylem
i nie tylko.
Niezwykle wymowny i obrazowy wiersz-rzekłabym nawet,
że sztuka twórczo natchniona i warta refleksji i w
życiu nieraz przerabiane schematy...miłość często jest
wystawiana na próby-my sami dokonujemy
wyborów...czasami musimy coś stracić...by potem
zyskać-nie zawsze możemy ponownie wrócić,ale zawsze
możemy zmienić coś we własnym życiu...zauważyć być
może potrzeby innych,by wyzwolić się od samych
siebie../pozdrawiam serdecznie*
tęsknota za miłościa swojego życia to wcale nie skutek
schizofrenii- to naturalny odruch serca.
- A jednak... - tęskno
- do cukierni
do której
nie weszliśmy razem.
Podoba mi się Twoja liryczna tęsknota. Na otwarcie
okien trzeba niestety poczekać do wiosny.
Niech się darzy w nowym roku Don Vittore. :):)
Jednak - Michale! - pamiętajmy, ze jest to tylko moja
imaginacja. - To jedynie skłonność do konfabulacji:
gdyby chciała jakiegokolwiek kontaktu - barzo dobrze
wie, ze nie odmówiłbym... - chocby spotkania.
Poki co - od trzydziestu lat - niewidzialem Jej... -
Nie zechciala nawet powiedzieć - co słychać u niej. -
Ma swoją Rodzinę - i - swoje poukładane życie. - Mam
nadzieję, że szczęśliwe.
Serdecznie pozdrawiam Michale:)
Już Ci to chyba pisałem. Jeśli kobieta potrzebuje
miłości żywego człowieka - wiersze (choćby
najpiękniejsze) to trochę mało.