Impreza
Jest impreza, wszyscy grzeczni
Bez awantur, wręcz są śmieszni.
Wtem impreza się rozkręca,
Ktoś nad stołkiem się gdzieś znęca.
Nagle ręka idzie w górę,
W niej butelka jest już z żurem.
No i leci hen gdzieś tam,
Nie obyło się bez plam.
No, więc zemsta musi być,
Stół już leci, trza się kryć.
Barmanowi zaschło w gardle,
Trzeba łyknąć, bo tu padnę.
Jeden, drugi drink już leje
I tu nagle się zaśmieje.
Śmieje się i przestać śmiać nie może,
Ktoś mu zaraz w tym pomoże,
Leci lampa w jego stronę
A on na dół pod osłonę.
Łeb wystawił, się rozgląda,
Tak jak w filmie stylu Bonda.
Chwila ciszy, zamyślenia
No i znowu go rozpiera.
Rozpierducha na całego,
Trwa zabawa, nic groźnego.
Lecz zabawę trzeba skończyć,
Bo tak idzie się wykończyć,
Późna pora i te sprawy
Trzeba spać iść, by wstać żwawy.
A wspomnienia nam zostaną,
Szczegółowe, co się działo.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.