In Nomine Casiopeia
www.eveninger.net
Skąpany w blasku Kasjopei
Spoglądam w przestrzeń ku nadziei.
Zamykam oczy – wchodzę w bezmiar,
Ocean krwi w mych skroniach wezbrał.
Porywam gwiazdy z firmamentu,
Wpadam w prastarą sieć zamętu.
Z jedwabnej czerni czerpię siły,
Pode mną lasy i mogiły.
Wzlatuję w kryształ własnych marzeń,
Wyśnionych, zapomnianych zdarzeń.
Me serce rwie się do miłości,
Lecz dusza żąda samotności.
Księżyc–alchemik skroplił srebro,
Przy jego łunie gwiazdy bledną,
Ale nie przyćmi mej nadziei,
Ni blasku mojej Kasjopei.
Maj '02 Z tomika "In Nomine Casiopeia"
Komentarze (1)
kurcze, czyżby kolejny epigon młodopolski? obrazek
byłby ładny, gdyby nie to, że nie z tej epoki, a to
już bezsens.
broń nas Boże! całe fragmenty jawnie i bezsensownie
archaiczne, śmieszne: "Ocean krwi w mych skroniach
wezbrał.
Porywam gwiazdy z firmamentu," - po co mówić językiem
sprzed 100 lat?
"Wpadam w prastarą sieć zamętu." - bezsens, co to ma
niby znaczyć?
"Pode mną lasy i mogiły." - a czemu lasy i mogiły?
wizytacja cmenatrzysk leśnych? :)
"Wzlatuję w kryształ własnych marzeń," - to jeszcze
lepsze, wzlatuje w kryształ, dobre;
może tak coś bardziej współcześnie i sensownie?