indome
dwie godziny do świtu
usiadłam na parapecie
spojrzałam na odległe światła latarni
dotknął mnie chłód nocy
niespodziewanie stanął za mną
poczułam zapach
piżma jego skóry
pomieszany z ulubionymi perfumami
wyciągnął ręce przede mnie
i otarł łzy
szepnął do ucha te czułe słowa
które słyszę tak często
rozpostarł swoje skrzydła
a potem mnie nimi objął
tak bardzo szczelnie
nie widziałam gwiazd
czułam zapach jego piór
znów ten sam
a jednak dziś dziwnie obcy
zobaczyłam kolor piór
już nie były białe...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.